-Wiesz Sean,zawsze myślałem,że mogę Ci ufać-odezwał się chłopak,który był odwrócony do mnie tyłem i bił już i tak mocno pobitego. Zesztywniałam na jego słowa. Lucas...to on stał do mnie tyłem i bił Seana. Wiedziałam,że skądś znam jego posturę. Teraz już wiem skąd. Przecież szłam za Lucasem zobaczyć jak zabijają małego chłopca za niewinność-Ara. Jeśli teraz wkroczę to będzie mnie miał jak podaną na talerzu,a jeśli tego nie zrobię-zabiją Seana. Bezszelestnie wycofałam się do kuchni i użyłam najsłabszego zaklęcia jakie znałam. Wycofałam się do korytarza i schowałam w szafie. Chyba wyczuli zaklęcie,bo zostawili Seana i zaaferowani wbiegli do kuchni-w moja zasadzkę. Kiedy tylko weszli do kuchni uruchomiłam całą serię zaklęć obezwładniających i oślepiających. Wyszłam z szafy i wbiegłam do salonu. Niesamowite jacy są głupi. Teraz najtrudniejsze zadanie. Wyparcie moich skrzydeł z pleców. Skupiłam się i czując potworny ból-zablokowałam odczucia. Duże białe skrzydła wyrosły z moich łopatek. Mój czerwony kombinezon na plecach był w strzępach-ja to wiem. Przytuliłam Seana do swojego ciała,żeby nie spadł i wyskoczyłam z nim przez okno. Szkło otoczyło mnie na kilka sekund aureolą. Przy okazji podpaliłam swój ścigać,żeby nie mogli mnie namierzyć,ani dowiedzieć się,że to ja uratowałam Seana. Zostawiłam im małą gorącą niespodziankę,która ma trzy sekundy na zrobienie bum. Cały budynek zaczął się trząść i wszystkie okna się rozbiły przez ogień. Jedynym dobrym posunięciem się Seana,było kupienie dynamitu i trzech granatów. Widocznie otworzyli szafkę z dynamitem i automatycznie otworzyli zawleczki granatów. To jest dla nic wskazówką-Ogień i wybuch-i ostrzeżeniem. Dobrze,że jednak chciało mi się przyjechać do niego. Uratowałam go przez długą i bolesną śmiercią. Jest trzecia w nocy,a ja jestem stuprocentowo osłaniana przez ciemność. Nie mogą mnie rozpoznać,bo jest noc.
-Coś leci za nami-wybełkotał Sean-Srebrne,długie i z tego ci widzę ostre-opisał to co leciało za nami. Skręciłam gwałtownie i zniżyłam kurs. Leciałam najszybciej jak umiałam. Po dwóch minutach wylądowałam przed drzwiami do mojego domu. Otworzyłam je kopniakiem i weszłam do środka. Sean jakoś doszedł do salonu i usiadł na fotelu. Ja natomiast upadłam na kolana w progu salonu. Moi przyjaciele naradzali się nad czymś ważnym,a;e przerwali i zlustrowali wzrokiem Seana ledwie przytomnego. Po chwili spojrzenie wszystkich spoczęło na mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści i powoli zaczęłam wpychać moje skrzydła pod skórę. Ból który czułam był nie do opisania. Jakby ktoś wbijał mi małe ostre igiełki w łopatki i po sekundzie je wyciągał. Po pięciu minutach ból zniknął,a ja mogłam wstać i usiąść na fotelu.
-Co mu się stało?-zapytała Diana,wskazując na śpiącego Seana.
-Miał spotkanie z Lucasem,dość nieprzyjemne. Zwabiłam ich do kuchni,wcześniej bawiąc się magią,by ich uwięzić i pogrzebać. Do tego zabawiłam się w żołnierza. Zostawiłam im dynamit i trzy granaty. Wszystko wybuchło jak tylko wyleciałam z nim z jego domu...-opowiedziałam w skrócie-Niech zgniją w piekle-zakończyłam z uśmiechem. Siedzieliśmy tak z dobre trzy godziny i zastanawialiśmy się gdzie może być ukryta pół elfka.
-Ma ktoś jakieś lepsze domysły?-zapytałam wyczerpana.
-Może być więźniem ludu fearie i ich Królowej-odpowiedział Sean,który ocknął się kilka minut wcześniej. Doszedł do siebie i teraz jadł kanapkę.
-Lud fearie?-zapytała Katrina z zaciekawieniem.
-Blade ludki o kolorowych włosach. Żyją wiecznie pod ziemią,a ja znam wejście-odpowiedział.
-Jutro złożymy odwiedziny Królowej fearie-oznajmiłam. Wszyscy się zgodzili i rozeszliśmy się do pokoi. Rzuciłam się na łóżko w ubraniu i szybko zasnęłam.
Obudziłam się po ósmej. Wzięłam prysznic,ubrałam bluzkę czarną,czarne rurki,a na to ubrałam strój do walki zrobiony z czarnej skóry. Pozwalał na swobodne poruszanie się i ochronę przed jakimiś truciznami,latającymi mieczami czy nożami. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyka. Na ręce założyłam skórzane rękawiczki bez palców. Do sprzączek i pasków powsadzałam moje białe noże i sztylety. Przez ramię przewiesiłam biały duży łuk elfów posypany złotem i biały duży kołczan z ponad piędździesięciona strzałami biało-złotymi. Zapięłam pasek z moim mieczem rodowym i ubrałam czarne buty do kolan. Zeszłam na dół do salonu. Reszta była ubrana tak samo ale różniliśmy się kolorami broni i ogólnie bronią. Dostałam od Aleca srebrną stele z białym kamieniem na jednym końcu. Stelą mogę narysować sobie dowolną Anielską Runę i działa. Przeszliśmy przez Portal,który stworzył Jece i już po chwili wiatru i spadania,byliśmy w jakiejś komnacie z sześcioma korytarzami.
-No to którędy teraz?-zapytał Jece.
![]() |
| Lily-Królowa Ludu Fearie. |
-To może dobierzemy się w pary i każda wejdzie do jednego korytarza?-zaproponowałam. Diana i Araziel weszli do pierwszego od ściany korytarza,Katrina i Jece weszli do korytarza obok,a ja poszłam za Aleciem i jego instynktem. Wybrał korytarz obok tego,z którego przed chwilą wyszliśmy. Był trochę ciemniejszy od reszty i już po pięciu minutach widać było pierwsze cele. Oczywiście pilnowało ich dwóch strażników i jakiś olbrzym. Seryjnie...Był większy od goryla stojącego na dwóch nogach i równie silny jak stado goryli. Był szary i miał sierść jak niedźwiedź. Oboje z Aleciem zatrzymaliśmy się. Ściągnęłam z ramienia łuk i wyciągnęłam jedną strzałę. Nałożyłam na cięciwę,napięłam,wycelowałam i puściłam. Sięgnęłam po następną i ponowiłam czynność. Dwoje strażników leżało na ziemi martwych ze strzałami sterczącymi w klatkach piersiowych. Nigdy nie chybiam.
-Poszukaj dziewczyny,a ja się zajmę Puszkiem-oznajmiłam.
-Nie zamierzam się sprzeciwiać-stwierdził Alec i zszedł mi z drogi. Odłożyłam na podłogę łuk i sięgnęłam do dwóch sztyletów. Z drapieżnym uśmiechem,zbliżałam się do Puszka. Zagwizdałam głośno,żeby mnie zauważył. Ryknął głośno pokazując wielkie kły. Powiedzmy,że jego ryk mnie przez kilka sekund ogłuszył. Muszę go odciągnąć od cel więźniów fearie. Pomieszczenie było tak wielkie,że spokojnie mogłabym się przemienić i walczyć latając.
-Kici kici!!!-zawołałam go jak kota. Widziałam na czerwono. Zlustrowałam Puszka wzrokiem i wykryłam jego słaby punkt,zaraz po tym jak się rzucił w moją stronę. Zrobiłam unik w prawo-odciągając go od korytarza,w którym stał Alec. Puszek rąbnął całym ciałem w ścianę obok mnie jak odskoczyłam kilka metrów w bok.
-Kupo sierści nie potrafisz biegać?! Jestem tylko małym człowiekiem,a ty nie potrafisz mnie złapać?!-zakpiłam z niego. Był całkiem rozumny i mocno się wściekł-Wolne!!-krzyknęłam do Aleca,chowając sztylety do sprzączek,z których je wyciągnęłam-No Klopsie ruszysz się dzisiaj?!-zawołałam do Puszka,który się na mnie rzucił-Jebać Lucasa!-mruknęłam i zmieniłam się w wilczycę. Schowałam skrzydła pod skórę i również rzuciłam się na Puszka. Runęliśmy na ziemię razem,zadając sobie ciosy i gryząc. Rzucił mną o ścianę. Kiedy znalazłam się na ziemi,bolało mnie całe ciało. Rąbnęłam z ogromną siłą o tą ścianę. Chwiejnie podniosłam się i z żądzą zemsty rzuciłam na jego szyję. Zacisnęłam z całą siłą szczękę i przekręciłam głowę. Usłyszałam trzask kości i po chwili oboje runęliśmy na ziemie,z tym wyjątkiem,że ja wciąż żyłam. Wyciągnęłam spod brązoletki moją stele i nakreśliłam zawijane czarne linie podobne do winorośli Znak Uzdrawiający. Pieczenie ustało gdy skończyłam Znak na szyi. Po chwili siniaki zniknęły razem z bólem. Usiadłam powoli.
-Clary! Jesteś cała?-zapytał Alec,podbiegając.
-Chyba tak-odpowiedziałam,pozwalając by mnie podniósł-Znalazłeś ją?-zapytałam.
-Tak. Żyje i jest cała-odpowiedział. Kiwnęłam głową i popatrzyłam na martwego Puszka.
-Jego ryk chyba usłyszeli wszyscy-stwierdziłam. Usłyszeliśmy cichutkie szybkie kroki i po chwili z tunelu naprzeciwko martwego Puszka wybiegli Jece,Diana,Katrina i Araziel.
-Co to do cholery jest?!-pisnęła Diana.
-Poznajcie martwego Puszka-rzuciłam sarkastycznie.
-Żołnierze i kilku Nocnych Łowców,więc pora stąd pryskać-stwierdził Jece.
-Możemy im trochę utrudnić wyśledzenie nas po odciskach butów-oznajmiłam i pstryknęłam palcami.
****************************************
Hej Aniołki! Jak Wam się podoba rozdział? Co Clary wyczarowała? Dadzą radę uciec rycerzom fearie i Nocnym Łowcą?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz