wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 11. O co chodzi?

Stanęłam obok Aleca i Jece'a,a właściwie między nimi. Z okrzykiem "Za Narnię,i za Aslana!!!" cała nasza siódemka ruszyła jednocześnie na wrogów. Wyciągnęłam oba miecze i poddałam się żądzy krwi. Wszystko było w zwolnionym tempie. Zabijałam bez zastanowienia.
Dwie godziny później walka dobiegła końca. Tylko dwudziestu wojowników Czarownicy się poddało zanim ich zabiłam. Jakby tak na mnie teraz spojrzeć,to można by powiedzieć,że ktoś na mnie wylał czerwoną farbę,a moje rude włosy odznaczały się na tle ciemnych postaci. Krew pobrudziła mi ręce,zbroje,a nawet włosy.
Dwa dni później wszystko się toczyło dawnym życiem. Prawie dawnym. Do miasta wprowadziły się nasze rasy. Ananiel niestety zamieszkał z nami w zamku. Nie polubiłam go i nie zamierzam. Diana i Kevin szybko złapali z nim wspólny język. Ja,Alec,Jece,Katniss i Katrina nawet nie staraliśmy się być dla niego mili. Dziś był wyjątkowy dzień. Kaspian miał zostać koronowany i zasiąść na tronie jako prawowity władca Narnii. Wszystko ma się odbić wieczorem. Tak nakazuje tradycja. Weszłam do pierwszej lepszej uliczki od bramy. Jak zwykle byłam ubrana w spodnie,koszulę,byty do kolan i kamizelkę. Wszystko czarne. Niestety nie mają tu farb do włosów bo bym się przefarbowała z rudego na brąz. Moje włosy opadały mi kaskadą lekko pokręconych fal na ramiona i plecy. U pasa miałam przypięte dwa miecze,a w bucie sztylet. Co ja poradzę,że nie mam zaufania do Łowców? Do jednego mam bo jest moim przyjacielem,ale do reszty nie. Jakieś ciężkie kroki za mną wyrwały mnie z zamyślenia. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę o czarnych włosach i zielonych oczach. Wygląda jak atleta. Moje zdziwienie pojawiło się jak rzucił do mnie sztyletem. Nie jest z naszych ras,ani nie jest z Narnii. Zrobiłam unik w prawo i sztylet poleciał dalej,a po chwili upadł na ziemię. Tuż obok niego pojawił się jego kolega podobnej postury. Blondyn też rzucił we mnie nożem. Zaśmiałam się i leniwie zrobiłam unik w lewo. Ta uliczka nie należała do dużych,więc nie mogę się zmienić w wilczycę. Wyciągnęłam oba miecze z pochw i ruszyłam na nich. Byli zbyt zdziwieni by w porę zareagować. Ogłuszyłam nieprzyjaciół i już miałam zacząć ich ciągnąć do Kaspiana,kiedy Alec i Jece wbiegli do uliczki.
-Normalnie z nieba mi spadliście-mruknęłam.
-Diana i Kaspian zostali porwani przez jakiś dzikusów-oznajmili w tym samym czasie. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi opuszczonego domu i wciągnęłam dwóch nieprzytomnych wrogów. Posadziłam ich na dwóch krzesłach i przywiązałam. Zaświeciłam światło i oblałam ich wodą. Pierwszy ocknął się czarnowłosy,a sekundę po nim blondyn. Rozejrzeli się i ich oczy spoczęły na mojej osobie.
-Nie podoba mi się Twoja mina,Clary-stwierdził Jece.
-Mam genialny plan-oznajmiłam.
-Twój plan pachnie kłopotami,jak Twoja mina-mruknął Alec. Prychnęłam na jego słowa.
-Mój plan jest genialny i przy okazji możemy się jeszcze zabawić w zabijanie-powiedziałam. Jak na komendę obaj na mnie popatrzyli. Zaśmiałam się w duchu. To zawsze działa!-No więc Ci tutaj są naszymi zakładnikami,znajdziemy resztę dzikusów,odbijemy naszych,a co najlepsze. Bez walki się raczej nie poddadzą. Złożymy im wizytę. Co Wy na to?-przedstawiłam im mój plan.
-Musimy się pośpieszyć-stwierdził Jece.
-Jak chcesz coś z nich wyciągnąć?-zapytał Alec.
-W Rzymie nauczyłam się tego i owego-odpowiedziałam wymijająco. Przysunęłam sobie krzesło i usiadłam naprzeciwko ciemnowłosego. Przyszpiliłam go spojrzeniem i weszłam do jego umysłu. Poprzeglądałam jego wspomnienia,patrząc mu głęboko w oczy. Kiedy dowiedziałam się tego czego chciałam,opuściłam jego umysł i odwróciłam głowę w stronę przyjaciół.
-Ktoś stworzył nową rasę. Pół-człowieka i pół-demona. Niektórzy panują nad Ogniem i siedzę przed ich wodzem-oznajmiłam.
-Mamy siedem godzin-stwierdził Alec,patrząc na słońce za oknem.
-Jece każ przygotować konie dla pięciu ludzi,Alec załatw trzech ludzi-rozkazałam. Kiwnęli głowami i wyszli z opuszczonego domu. Wstałam z krzesła i podeszłam do regału z książkami. Odgarnęłam włosy z twarzy i sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę. Przekartkowałam ją i znalazłam nawet ciekawą stronę. O faunach i syrenach. Była napisana w pradawnej mowie,w języku prawdy i ojczystemu językowi elfów. Po trzech minutach odstawiłam książkę na miejsce,słysząc kroki i stukot kopyt. Złapałam obu więźniów za łokcie i wyciągnęłam na zewnątrz. Acheron przejął ich ode mnie i wsadził na konia. Wsiadłam na białego konia i poczekałam,aż elf wsiądzie na swojego czarnego konia. Acheron to elf o czarnych włosach z czerwonymi końcówkami włosów i grzywki. Jest bardzo przystojny i ma brązowe oczy. Oczywiście nie przepadamy za sobą. Ash też tu był. To chłopak o czarnych długich włosach z czerwonymi pasemkami na grzywce,niebieskich jasnych oczach i pięknych miłych rysach. Nie to co Acheron. Jego rysy były nieprzyjazne. Kiedy tylko wsiadł na konia ruszyliśmy galopem. Kevin i jakiś inny Upadły otworzyli nam bramę.
Po dwóch godzinach byliśmy koło wioski. Po drodze wymieniłam z Acheronem swoje poglądy na jego osobę. Wjechaliśmy do wioski pół demonów. Nikogo nie ma? Zsiadłam z konia i rozejrzałam się. Ognista kula leciała prosto na mnie. Lekko zdezorientowana rzuciłam się w bok. Kula przeleciała nad miejscem,w którym dwie sekundy temu stałam. Wstałam z ziemi i otrzepałam ubranie.
-Przeszukajcie obóz! Oni muszą tu być-nakazałam. Ruszyłam przed siebie i rozglądałam się. Po piętnastu minutach byłam w samym sercu obozu. W żelaznej klatce siedziała Diana i Kaspian. Oboje mnie zauważyli. Podbiegłam do klatki. Wyciągnęłam z pochwy mój miecz z jasno stali,wzięłam zamach i przecięłam łańcuch. Włożyłam z powrotem miecz do pochwy i otworzyłam klatkę. Pierwsza wyszła Diana,a potem Kaspian.
-Co Ty tu robisz?-zapytała zdziwiona blondynka.
-Odbijamy Was-odpowiedziałam-Mamy dwóch jeńców ze sobą-dodałam. Dałam im moje miecze dla obrony i resztę przekazałam im myślowo. Ruszyli biegiem do dwóch koni,które na nich czekają,a ja patrzyłam jak biegną. W razie czego mogłam ich osłaniać. Rzuciłam na nich kilka obronnych zaklęć. Kiedy znikli mi z oczu odwróciłam się i rąbnęłam w czyjąś klatkę piersiową. Zrobiłam kilka kroków w tył i sięgnęłam myślami do Aleca i reszty. No fajnie! Zostawili mnie tu z nimi samą. To znaczy z nim,bo reszta goni moich przyjaciół. Podniosłam głowę lekko do góry i zobaczyłam uśmiechniętego czarnowłosego chłopaka,który miał być kartą przetargową za Dianę i Kaspiana.
-Zostawili Cię tu samą-oznajmił czarnowłosy,opierając się o klatkę plecami. Zlustrował mnie wzrokiem.
-I co z tego?-warknęłam.
-I jesteś na mojej łasce-odpowiedział zadowolony.
-Coś mi się nie wydaję-mruknęłam,odwróciłam się i ruszyłam przed siebie wnerwiona. Po kilku krokach nie mogłam się ruszyć,bo pnącza oplotły moje nogi i przycisnęły do talii moje ręce. Próbowałam się wyszarpać z uchwytu pnącz,ale te nie puszczały ze swojej silnej klatki. Przyjrzałam się tym dziwnym pnączom. Same by tak szybko nie urosły. Więc albo czarnowłosy ma moc Ziemi,albo użył zaklęcia. Nawet nie usłyszałam jak do mnie podszedł. Podniósł mój podbródek,tak żebym musiała na niego spojrzeć. Założył mi za ucho kosmyk włosów i nachylił się nade mną. Zdążyłam odwrócić głowę w bok i pocałował mnie w policzek.
-Clary!!!! Wstawaj!!!-wrzasnęła Diana do mojego ucha. Podskoczyłam na łóżku i otworzyłam oczy. To tylko sen. Odetchnęłam z ulgą i popatrzyłam na nią pytająco-Zapomniałaś? Za godzinę jest koronacja Kaspiana,a Ty jeszcze jesteś w łóżku!-odpowiedziała. Wstałam z łóżka i z pomocą Diany ubrałam moją biało-złotą zbroje. Zdążyłyśmy w samą porę. Przecisnęłyśmy się przez masę książąt i księżniczek na sam początek. Stanęłam między Alec'iem i Jece'em. Wszyscy byli podenerwowani i lekko zakłopotani. Coś mi mówi,że to nie przez koronację Kaspiana. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na każdego z moich przyjaciół podejrzliwym wzrokiem.
-O co chodzi?-zapytałam.
-Eeemm...Zostałaś wybrana na Księżniczkę Wilków i jesteś ich reprezentatorką-odpowiedział cichutko Kevin.
-I tym się tak przejmujecie?-zapytałam podejrzliwie. Nie byłam zaskoczona tym,że wilki wybrały mnie na Księżniczkę Wilków i reprezentatorkę. Wczoraj sami się pytali czy mogą na mnie zagłosować.
-Widzisz,bo tylko Ciebie z naszej siódemki wybrali na takie stanowisko. Nasze rasy wybrały inne osoby-odpowiedziała Katniss. Zamrugałam kilka razy zdziwiona.
-Jest coś jeszcze co chcecie mi powiedzieć,a nie wiecie jak?-zapytałam.
-To chyba wszystko-mruknęli chórem. Zamilkliśmy,bo Kaspian szedł po czerwonym dywanie. Stanął przed największym tronem z ośmiu. Dopiero jak Kaspian został koronowany ja i sześć innych osób podeszło do swoich tronów. Ja miałam biało-złoty tron. Stanęłam przed nim.
-Clarissa,córka bogini Vane została wybrana na Królową Wilków. W imieniu Aslana mianuję Cię Królową Wilków-powiedziała uroczystym tonem ładna blondynka z rasy Elfów. Położyła na mojej głowie biały diadem z poprószonym złotem. Miałam być tylko księżniczką,a nie Królową! Nie słuchałam już ładnej blondynki. Zatonęłam we własnych myślach. Ocknęłam się dopiero,gdy to wszystko się skończyło. Zmyłam się z przyjęcia dopiero po północy






                           *********************************************
Hej,Aniołki! Na razie nie będę dodawać notek,bo jadę do kuzynki. Trzymajcie się!




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz