Ja,Diana,Katrina,Alec,Jece i Araziel przeszliśmy przez portal do naszego świata. Rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Ja,Alec i Araziel idziemy do prywatnego liceum,a Diana,Katrina i Jece do normalnego liceum. Nasza misja jest prosta. Znaleźć pół elfce i Callana. Plan też jest prosty. Znaleźć,zapoznać z wszystkim,wrócić na cmentarz przed północą i przygotować się na przejście przez portal. Proste i logiczne. Mamy na to miesiąc. Właściwie to już tylko dwadzieścia dni. Tak,jesteśmy Tu jedenaście dni. Nawet nie wiem kiedy upłynęły. Zawiązałam mocno buty i wybiegłam z domu. Codziennie wstaję szybciej i biegam godzinę. Ubrana w stanik portowy,bokserkę i spodenki z kieszeniami. Musze gdzieś chować telefon,nie? Biegłam truchtem między opuszczonymi budynkami,które są ruiną. Mój telefon jak zwariowany zaczął dzwonić. Wyciągnęłam dotykowy telefon i przeciągnęłam palcem po ekranie,a żeby było ciekawiej biegłam nadal. I dałam na głośno mówiący.
-Spokojnie niańko! Jestem cała i zdrowa!-powiedziałam na start. Dzwonił Araziel.
-Gdzie jesteś?-zapytał dziwnym głosem. Popatrzyłam na mój telefon jak na wariata.
-Nie mam zielonego pojęcia-odpowiedziałam szczerze. Pierwszy raz tu biegłam.
-Za jak długo będziesz?-zapytał.
-To zależy-odpowiedziałam.
-Jest ważna sprawa-powiedział Alec.
-Za chwilę będę-oznajmiłam i rozłączyłam się. Odwróciłam się,wkładając telefon do kieszeni i podniosłam wzrok. Zmarszczyłam brwi widząc trzech Mulatów o szarych oczach. Byli wysortowani i nawet nie musiałam pytać czy są wampirami. Oczywiście,że są. Wzięłam głęboki oddech,żeby się nie zaśmiać. Gapili się na mnie jak na żarcie. Moje rozbawienie,znikło jak tylko wysunęli kły. Czyli jednak wyglądam jak człowiek. Jest tylko mały problemik. Nie mogę się zmienić w wilczycę,bo jest ryzyko,że ktoś zobaczy. Jedyna opcja? Ucieczka. Odwróciłam się z zamiarem rzucenia do biegu,ale w takim samym odstępie stało czterech innych wampirów. Dwóch blondynów,brunet i rudowłosy. Dobrze,że nie zaczęłam się cofać,bo wpadłabym na nich i od razu by mnie złapali.
-Mam pytanko. Czy jesteście pewni,że chcecie mnie zjeść?-wypaliłam. Zaczęli myśleć,a ja nie marnując czasu-wbiegłam do budynku. Wyskoczyłam oknem z drugiej strony i zaczęłam biegnąć jak najszybciej w stronę ulicy. Są dwa minusy. Pierwszy to taki,że jak wampiry wybiorą sobie ofiarę to nie odpuszczą dopóki jej nie "zjedzą". Drugi to taki,że ludzie nie widzą wampirów. Plus jest taki,że nie mają nad przyrodzonej szybkości,bo nie miałabym szans w ucieczce. Są wytrzymali,ale biegając jak normalni nastolatkowie. Dobrze,że zaczęłam od samego początku pobytu Tutaj biegać. Jestem trochę wytrzymalsza i szybsza. Przyznaję się(!),trochę bardzo spasłam się i nie biegałam. Normalnie rekord! Jeszcze nigdy nie biegłam tak do domu. Nie musiałam się oglądać,żeby wiedzieć,że wampiry,które mają na mnie chrapkę za mną biegną. Wystarczy,że mam swój instynkt. Po co najmniej dziesięciu minutach byłam na ulicy,na której mam dom i obecnie mieszkamy. Miałam zadyszkę i oddychałam przez usta. A wampiry nawet się nie zmęczyły! To niesprawiedliwe! Przeskoczyłam przez bardzo niskie drewniane ogrodzenie sięgające mi do połowy ud. Całym ciałem rąbnęłam w drzwi,które o mało z zawiasów nie wypadły. No w sumie to z zawiasami. Odwróciłam głowę i pokazałam język wampirom przed ogrodzeniem. Znalazłam kolejny plus! Nie mogą bez zaproszenia wejść na posesję domu,ani do domu. Zamknęłam drzwi i zziajana i z kolką weszłam do salonu. Złapałam się za prawy bok.
-Pobiłam rekord świata. Nikt szybciej nie biegł do domu niż ja-pochwaliłam się i rzuciłam na kanapę.
-Ile biegłaś?-zapytał Alec.
-Z trzy kilometry w dziesięć minut-odpowiedziałam i napiłam się wody. Zagwizdał z uznaniem-Co to za ważna sprawa?-zapytałam.
-Callan przepadł jak igła w stoku siana-odpowiedział.
-Coś jeszcze?-zapytałam,patrząc na zegarek. Po siódmej osiem.
-Nie-odpowiedział. Kiwnęłam głową i poszłam do siebie. Wzięłam prysznic,ubrałam spodenki i podkoszulek. Zgarnęłam z łóżka torbę z zeszytami i dwoma długopisami. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Zjadłam płatki z mlekiem.Wyszłam z domu zaopatrzona w wodę,w towarzystwie Aleca. Wsiadłam do auta.
Tylko dwa wuefy i weekend. Przebrałam się w czarną podkoszulkę i spodenki. Razem z dzwonkiem weszłam na dużą salę. Jęknęłam kiedy tylko nienawidząca mnie baba zagwizdała gwizdkiem. Najpierw dziesięć okrążeń wokół sali. Potem do końca lekcji bieganie po trybunach. Ledwie oddychając rozwaliłam się na najwyższych ławkach.
Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec przerwy,do sali wszedł trener razem z chłopakami z mojej klasy i kilkoma z innej. Oczywiście my grałyśmy w siatkówkę,a chłopaki sobie gadali-o nas. Kiedy grałyśmy ja i Tassie,która uczyła inne dziewczyny nowego układu.była główną atrakcją chłopaków. Niezauważona odeszłam od grających dziewczyn. Usiadłam obok Aleca.
-Nienawidzę wuefu-stwierdziłam.
-Nie patrz teraz na okno,ale za nim stoi wampir i cały czas Cię obserwuje-oznajmił.
-Pewnie czeka,aż wyjdę ze szkoły-stwierdziłam,gapiąc się na swoje palce. Były długie jak u pianisty i wyćwiczone.
-Czemu,tak uważasz?-zapytał,przyglądając mi się.
-Bo wczoraj im uciekłam-odpowiedziałam z uśmiechem. Wiem,powinnam być przerażona,ale w końcu nie jestem normalnym człowiekiem tylko wilkiem. W dodatku władam magią i mam wielkie skrzydła. Alec zakrztusił się wodą,którą pił. Poklepałam go po plecach.
-Zwariowałaś?!-syknął-Co im zrobiłaś?!-zapytał zdziwiony.
-Nic im nie zrobiłam! Zostałam mianowana "jedzeniem". Mam jeszcze ten urok i zdążyłam uciec-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Niestety nie mogę używać magii ani się przemieniać,bo w pierwszym przypadku Lucas by mnie wyśledził,a w drugim przemieniam się z ogromną siłą,którą by wyczuły Upadłe Anioły i od razu doniosły. Głupia nie jestem. Jego zjawienie zepsułoby nasz plan działania i prawdo podobnie musiałabym odciągać go od planu zajrzenia do umysłu któregokolwiek z nas. Do mojego umysłu raczej nie wejdzie tak łatwo,ale z innymi pójdzie mu łatwo.
-Katrina napisała,że wieczorem przyjdą do nas-oznajmił Alec,wyrywając mnie z moich myśli.
-Zaraz po szkole idę do Torii trochę potańczyć-powiedziałam. Torii to ładna i bardzo chuda blondynka o zielonych oczach. Umie wyśmienicie tańczyć i jest wilkiem,jak ja. O wilku mowa! Weszła do sali czym wzbudziła za interesowanie chłopaków. Uśmiechnęłam się szeroko. Wstałam i przytuliłam ją na powitanie,po czym przeszliśmy do tradycyjnego powitania. Żółwik i wybuch.
-Właśnie mówiłam Alecowi,że idę do Ciebie potańczyć-powiedziałam-Masz jakiś specjalny układ?-zapytałam z uśmiechem.
-Będziemy musiały go jakoś poprawić-potwierdziła. Nie wiem jak,ale ona jest niższa ode mnie o trzy centymetry. A myślałam,że jestem najniższa na świecie. Ludzie potrafią zadziwiać. Zadzwonił dzwonek więc mogłyśmy już iść. Po chwili już jechałyśmy do wielkiej hali tanecznej z ogromnymi lustrami. Po pięciu minutach już byliśmy na miejscu. Byłam tu już kilkadziesiąt razy,więc znam budynek bardzo dobrze. Przebrałyśmy się w szatni. Dała mi czarne dresy i podkoszulek. Niestety jak już wspominałam jest niższa i jej podkoszulek był mi do pępka. Dresy też były mniejsze i sięgały mi ledwie do bioder. Rozbrajające. Weszłyśmy na wielką halę. Jej grupa jeszcze nie przyszła,więc jesteśmy same. Włączyła muzykę i pokazała cały układ. Pełno w nim tajemniczości,energii i jak to jest w zwyczaju Torii jest pociągający jak i kuszący. Włączyła muzykę od nowa i zaczęłyśmy obydwie tańczyć jej układ. Poprawiłyśmy kilka ruchów i zaczęłyśmy od nowa. Najdziwniejsze jest to,że jak tańczę to się lekko uśmiecham.
-Nowa tancerka?-zapytał męski głos za mną.
-Nie-odpowiedziałam i odwróciłam się. Brunet z grzywką stał i lustrował mnie wzrokiem. Za nim dwaj rudowłosi Koreańczycy. Pogadaliśmy z godzinę,a potem wróciłam do domu. Rzuciłam się na fotel. Alec,Ara,Diana i Katrina siedzieli na kanapie,a Jece siedział na fotelu obok.
-Nie ma jej. Szukaliśmy jej wszędzie. Akta urodzeń w szpitalach nie wspominają nic o dziwnym dziecku i matce-oznajmiła Diana.
-Ktoś ją dobrze chroni-stwierdziłam razem z Aleciem.
-Tylko kto i dlaczego?-zastanawiała się na głos Katrina.
-Chyba czas uaktywnić dawne znajomości-stwierdził Jece.
-Nie ma to jak dawne znajomości-powiedziałam z sarkazmem.
-Oj,nie przesadzaj-westchnęła Diana.
-Ja nie przesadzam. Życie jest nie fair. Wy macie informacje za nic,a ja muszę zawsze coś robić-mruknęłam z grymasem na twarzy. Na tym dyskusja się skończyła. Weszłam do swojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Padam na twarz-z tą myślą zasnęłam.
Siedziałam w loży w jakimś klubie z bardzo przystojnym ciemnowłosym brunetem. Miałam na sobie czarną bardzo obcisłą sukienkę i szpilki. On był ubrany w czarne spodnie i biały podkoszulek,przez który widać było jego mięśnie brzucha. Niezbyt pasowało mi jego towarzystwo,ale czego się nie robi dla informacji? Przy okazji jeszcze się nawaliłam.
-Nie mam siły-oznajmiłam mu.
-Tak Cię męczy moje towarzystwo?-zażartował,bawiąc się puklem moich włosów.
-Nie tylko. Męczysz tańcem-mruknęłam. Chłopak się zaśmiał i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szłam za nim posłusznie. Jeśli bym się sprzeciwiła,nie uzyskałabym informacji potrzebnych mi. Ku mojemu zadowoleniu odwiózł mnie do domu. Pożegnał mnie pocałunkiem w usta. Wytrzymałam z nim siedem godzin. Bardzo męczących godzin. Nie przepadam za nim,ale musiałam z nim spędzić te siedem godzin,jeśli chciałam informacji w przyśpieszonym tempie. W normalnym zajmuje mu to tydzień do dwóch,a w przyśpieszonym dwa do trzech dni. Położyłam się na łóżku i odpłynęłam do krainy snów na fali.
Usiadłam na łóżku i otworzyłam oczy. Znowu te głupie wspomnienia. Niepewność,strach,złość...to teraz czułam.
******************************************
Witajcie,Aniołki! Dodaję rozdział,bo było 6 kom. Możecie spamować w moim spamowniku ile chcecie! Kim jest ciemnowłosy brunet? Co myślicie o tym rozdziale? Wiem,schrzaniłam! Tylko nie bijcie! :D
Clarissa Wayland przeżywa niezwykłe przygody..Wpaja się w Setha i ma jedną tajemnicę,której nie może się nikt dowiedzieć..Po trzech latach podróżowania z Sethem wraca do Forks.Ale nie czeka ją spokojne życie w cieniu innych ludzi.Jest Wybrańcem razem ze swoimi przyjaciółmi.Odkrywa tajemnice,które nie powinna poznać żadna istota.Jej matka Vane teleportuje ją w bezpieczne miejsce z dala od Lucasa.Co łączy Clary z Lucasem?Czy będzie dała radę żyć z prawdą i tajemnicą,którą nikt nie może poznać?
Rozdział znakomity! Życzę Ci naprawdę DUUUUUŻO weny, ażebyś nie myślała, że schrzaniłaś z rozdziałem ;)
OdpowiedzUsuń