poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 20. Zabij ją i będziemy mogli wracać.

Clary Wayland.
Kiedy tylko dojechaliśmy na miejsce,każdy wziął do ręki akau-czarne drewno,które nie pozwalało się przebić,ani zniszczyć żadnej broni,która zanurzyła się w niej. To prostu blokuje wszystko co się w niej zanurza-uformowane na coś w stylu tarczy tylko bardziej dłuższej niż szerszej. Wygląda jak czarna deska,ale nią nie jest. Wysiadłam pierwsza,jedną ręką przytrzymywałam miecz w pochwie,a drugą trzymałam gruby skórzany pasek przyczepiony do akau. No cóż moje włosy żyły swoim życiem przed tym jak wsiadłam do tego busa i po tym jak wysiadłam dalej żyły własnym życiem,tylko trochę bardziej. Rozejrzałam się. Wielki ciemnozielony dom prezentował się ładnie i zarazem tajemniczo. Kilka dużych okien,było od ulicy i jak zakładałam były kuloodporne. Ogrodzenie nie było wysokie.ale jakbym miała przez nie przeskoczyć to miałabym mały problem. Zaraz za mną wyskoczył Alec i stanął obok mnie,milimetry od mojego prawego ramienia i czujnie się rozglądał. Był za bardzo opiekuńczy. Jakby było jakieś zagrożenie zobaczyłabym je,albo po prostu usłyszała. Jeszcze nie panowałam komunikowanie się duchowo,ale idzie mi coraz lepiej. Puściłam pochwę z mieczem i przeczesałam palcami włosy. W tym samym momencie co Alec ruszyłam wyłożonym kostką brukową chodniczkiem do werandy. Usłyszałam lekki huk z oddali i szelest liści. Za domem widać było las. LAS...Błyskawicznie skojarzyłam fakty. Właściciele nie wyszli,jest cicho i nigdzie nie widać zagrożenia. Rzuciłam się biegiem przed siebie. Biegłam najszybciej jak tylko potrafiłam,a krew w moich żyłach zaczęła śpiewać. Alec też chyba skapował o co chodzi,ale nie pobiegł za mną. Miał na głowie tępaków poubieranych w czarne bandaże czy co to tam było. Biegłam bezszelestnie,jak kot polujący na swoją ofiarę. W moim przypadku ofiarą byli ninja,którzy wyprowadzili rodzinę pod naszą ochroną. Wbiegłam do lasu i zgrabnie wymijałam wszystkie drzewa oraz krzaki. Wiatr wiał w moją stronę,więc czułam wszystkie zapachy. W wietrze,który zerwał się gwałtownie i gwałtownie znikł wyczułam krew.
                                         ***Katsuro***

Stałem obok Masziko,naprzeciwko Misuri. Tworzyliśmy niepisany trójkąt. Nasz mały wypad się powiódł,ale na wszelki wypadek kilku innych wojowników było w pobliżu domu. Takie małe powitanie dla nowych gości zwiących się Nocnymi Łowcami. Całkiem fajna ksywka,dla klanu. Uśmiechnąłem się,a Misuri się zarumieniła. Była jedyną dziewczyną w naszym klanie. Płomienie Miecza. Czarne turu podobne do bandaży odznaczało się od innych klanów. Jako jedyni je nosiliśmy i tylko na misję.
Katsuro.19 lat.Wojownik ninja.
-Zabij ją i będziemy mogli wracać-westchnąłem trochę zniecierpliwiony. Stoimy tu już od dziesięciu minut nad cicho płaczącą brunetką. Była śmiertelnie przerażona. Wcale jej się nie dziwię. Też bym był przerażony gdyby mnie porwali jacyś zamaskowani,uzbrojeni i dobrze wysportowani ludzie. Chociaż jednak nie. Kiedy miecz Misuri był kilka centymetrów od szyi Sis Dragomir,pojawił się sztylet i wytrącił miecz z ręki wojowniczki.
-Ręce do góry i nie ruszać się!!-krzyknął kobiecy głos. Raczej nie oczekiwała,że jej posłuchamy. Nawet nie czekała na naszą reakcję. Powaliła kopniakiem z pełnego obrotu Maszika i popchnęła z całej siły na drzewo. Rudowłosa dziewczyna,mniejsza ode mnie odwróciła się do mnie,ale byłem przygotowany. Złapałem jej lecącą rękę i mocno zacisnąłem na niej palce,tak że się złamały. Obserwowałem jej twarz,ale nie zobaczyłem na niej bólu. Była wściekła i żądna rozlewu krwi. Miała dziwne oczy. Zielono-żółto-czerwone. Miała dziwne symbole na rękach,szyi i twarzy. Jedne nadal czarne drugie prawie niewidoczne,jak blizny. Kopnęła mnie w brzuch,przez co się skrzywiłem i zachwiałem. Przywaliła mi jeszcze kilka mocnych ciosów i zajęła się Misuri. Po kilku sekundach wojowniczka leżała nieprzytomna na ziemi u jej stup i uderzała precyzyjnie Maszika. Złapała go w pewnym momencie za szyję i przycisnęła do sosny.
-Clary!!!-krzyknął jakiś męski nieznany głos gdzieś na początku lasu. Nie był rozkazujący,raczej pytający,ale nie zawracałem sobie nim głowy. Rzuciłem w nią trzema srebrnymi gwiazdkami,ale ona tylko się wzdrygnęła. Kroki z jednego rozmnożyły się w trzy osoby. Jeśli jest ich więcej,podobnych do nich to musimy obmyślić jakiś lepszy plan działania. Musimy ich obserwować i znaleźć słabe punkty. Błyskawicznie znalazłem się nad Misuri i wziąłem ją na ręce,bo dalej była nieprzytomna. Byłem z naszego tria najszybszy i zdążyłem wejść na najrozłożystsze i najbardziej oddalone drzewo od dziewczyny,najprawdopodobniej nazywającą się Clary. Miałem dobry punkt obserwacyjny,którego nie mogli wypatrzeć. Po chwili zobaczyłem trzy biegnące postacie. Najbliżej dziewczyny był brunet o ciemnych oczach. Miał te same symbole na ciele co dziewczyna i reszta jego towarzyszy. Czarnowłosy chłopak o niebieskich oczach i dziewczyna blondynka i szarych oczach. Wszyscy byli podobnie uzbrojeni. Miecze,noże,sztylety i deski. Brunet podbiegł do rudowłosej i odciągnął ja delikatnie od mojego kolegi. Był siny na twarzy i kiedy tylko go puściła,upadł na ściółkę nieprzytomny. Dziwno oka zamrugała i odwróciła się twarzą ciemnookiego,który zbladł i popatrzył na swoje zakrwawione ręce. Błyskawicznie podniósł głowę i przyjrzał się dziewczynie stojącej naprzeciwko niego. Zobaczył moje trzy srebrne gwiazdki na jej ciele. Jedna utkwiła w jej prawym biodrze,druga w prawym ranieniu-wbiła się w mięśnie,a trzecia była prawie cała zanurzona koło jej prawej łopatki. Rany się będą wolno goić i pozostaną brzydkie blizny. Nie wiem co do siebie szeptali,bo byłem za daleko od nich. W tym czasie jak oni gadali. Blondynka zajęła się Dragomir,a czarnowłosy związał mojego towarzysza broni i zaczął ciągnąć w stronę domu Dragomirów.








                             ********************************************

Witajcie! Rozdział krótki,bo nie mam zbytnio czasu pisać. Muszę się uczyć. Tak! Monika będzie się uczyć! To chyba koniec świata. Ten rozdział pojawił się w mojej głowie już wcześniej,ale zbytnio nie miałam czasu go napisać. Następny będzie dłuższy (postaram się!). Do następnego!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz