-Nawet na nas nie zwracali większej uwagi,a na Ciebie się gapią jak ciele w namalowane wrota-skomentował Alec.
-Skarżysz się?-zakpiłam z niego. Lubiłam mu dogryzać. Oboje lubiliśmy się ze sobą drażnić.
-Jestem tylko trochę zazdrosny-mruknął cichutko,że ledwie go usłyszałam.
-Nie musisz-kiedy tylko powiedziałam te słowa,zostałam przyduszona przez ramiona Diany,która niechcący sprawiła,że ból w plecach podwoił się. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku oprócz długiego westchnienia. Moja maska zawitała na twarzy wraz z szerokim uśmiechem.
-Tak cholernie się martwiliśmy!! A Oni nie chcieli mnie do Ciebie wpuścić!!-zawyła jednocześnie oburzona i uradowana. Zaśmiałam się cicho,gdy do miażdżenia mnie dołączyła jeszcze Katrina. Jak miażdżyć to grupowo,nie?
-Miażdżycie-oznajmiłam rozbawiona. Obie w tym samym czasie się odsunęły ode mnie.
-Gratulację-zapiszczały obie radośnie. Uśmiechnęłam się lekko i kątem oka zobaczyłam czuprynę Jece'a znikającą za rogiem jakiegoś sklepu. Nie musiałam nawet mówić tym kochanym pojebańcom dokąd idę i po co. Oni wiedzieli.
-Zaczekamy tutaj-oznajmił Alec. Kiwnęłam prawie niezauważalnie głową i ruszyłam za blond czupryną czymś pomiędzy sprintem,a truchtem. Nie miałam na razie dobrej kondycji po moim "spaniu". Jece ubrany w fioletowy podkoszulek z brokatowym nazwiskiem i szare dresy. Jasne jak słońce było,że kilka minut wcześniej miał trening z Bane'm. Alec dużo mówił jak leżałam w szpitalnym łóżku. Nas będzie uczyła Fiona Verlac,najlepsza Nocna Łowczyni w dziejach Nocnych Łowców. Nie dowiedziałam się jaki strój będę nosić,bo jeszcze nie ma ustalonych obowiązkowych treningowych strojów dla Nocnych Łowców. Dogoniłam blondyna i złapałam go za ramie,zmuszając by się zatrzymał.
-Pędzisz jak struś-sapnęłam.
-Żyjesz-stwierdził Jece.
-Umarłam i teraz Cię prześladuje-powiedziałam z ironią-Wybaczam Ci to co się stało na tamtej planecie-oznajmiłam poważnie. On tylko uśmiechnął się kpiąco pod nosem i ruszył przed siebie leniwym krokiem. Przez chwilę gapiłam się zdezorientowana na jego plecy,ale po chwili odwróciłam się z ironicznym uśmiechem i ruszyłam do przyjaciół.
*****
-Nie nalegaj na mnie,abym Cię opuścił i odszedł od Ciebie,albowiem dokądkolwiek pójdziesz tam ja pójdę,gdzie zamieszkasz tam ja zamieszkam. Lud Twój będzie moim ludem. Bóg Twój,moim Bogiem. Gdzie Ty umrzesz i ja umrę i tam zostanę pochowany. Anioł zrobi to dla mnie. I tylko śmierć nas rozłączy. Tak nam dopomóż Aniele!-powiedzieliśmy razem. To właśnie przysięga Parabatai,znaki zrobiliśmy sobie wcześniej i nawet nie zgadniecie gdzie mamy Runę. Nie,nie na tyłku,chodź Alec chciał ale cudem go odwiodłam od tego pomysłu. Nasze Runy były centralnie na sercu,tam gdzie jest. Ja miałam po lewej stronie i Alec po lewej,bo nasze serca były wyjątkowe.
![]() |
| Runa Parabatai |
****
Ubrana i gotowa na pierwszy trening ruszyłam z Alec'iem-konno oczywiście-do Idrisu. Mój nowy dom był oddalony od miasta kilka kilometrów. Teraz centralnie mieszkam w lesie i żeby szybko dostać się do miasta muszę jeździć na koniu. Oczywiście na olep,bo jeszcze nie znalazłam siodła. Sela-moja czarna klacz-była dość udomowiona i polubiła mnie. Poza tym dowiedziałam się kilka interesujących faktów. Konie Waylandów uciekły do lasu i trochę zdziczały. Słuchają tylko mojego rodu i mają charakterki. Stado mieszka w lesie,obok rezydencji i nie lubi Diany. Kiedy kłusem jechałam za Aleciem,który na brązowym koniu prowadził nas do sali treningowej,wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na moją czarną klacz i na mnie. Sela jest niby najdziksza i najbardziej niebezpieczna ze stada,dlatego została przywódcą. Druga część moim zdaniem jest tylko prawdziwa. Klacz faktycznie jest przywódcą stada,ale nie jest najdziksza i najniebezpieczniejsza. Oni chyba nie natknęli się na Karesa. Niby biały,majestatyczny koń powinien być łagodny jak baranek,ale prawda jest taka,że Kares jest w cholerę dziki i on po prostu nie przepada za mną i Aleciem. Normalnie diabeł wcielony. Zatrzymałam klacz tuż przed kilkoma schodami prowadzącymi do sal treningowych. Na schodach stali uczniowie w swoich strojach i czekali na pierwsze zajęcia. Mówiąc uczniowie mam na myśli Nocnych Łowców,Wilkołaki,Wampiry i Czarodziei. Katrina uczy się z Czarodziejami i Wilkołakami. Wszyscy się na nas patrzeli jak tylko nas zobaczyli. Zsiadłam z Seli i pogłaskałam ją delikatnie po szyi.
-Wróć po mnie jak słońce będzie dotykać czubków drzew-szepnęłam do niej. Parsknęła i razem z Piorunem zaczęła biec z powrotem do stada. Odwróciłam się w samą porę by sobaczyć biegnącą z wampirzą szybkością Dianę. Po kilku sekundach już mnie przytulała. Poklepałam ją po plecach delikatnie i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak Ty to robisz,że ta wredna klacz Cię lubi?-zapytała,kiedy się ode mnie odkleiła.
-Rozumiem ją,tak jak ona mnie-odpowiedziałam i we trójkę ruszyliśmy po schodach na górę. Alec zaprowadził mnie do "szefowej" nauczycieli i zostawił samą. Kobieta za biurkiem była siwowłosą kobietą po piędźdźiesiątcę,miała ostre rysy twarzy,szare oczy i sprawiała wrażenie osoby nie znoszącej sprzeciwu.
-Nazywam się Clarissa Wayland-przedstawiłam się.
-Wiem jak się nazywasz. Za pięć minut masz Sprawdzian Umiejętności w Walce. Potem Wiedza o Demonach. Demonologia. Historia Nocnych Łowców i trening-oznajmiła-Strój już na Ciebie czeka w szatni,zaprowadzi Cię tam Dennis-dodała i wskazała ręką na chłopaka w brązowym stroju treningowym. Był wyższy ode mnie o ponad głowę,co uświadomiło mi jaka jestem niska. Małe jest piękne! Miał białe włosy i srebrne tęczówki,co totalnie mnie zdziwiło. Był poważny i również lustrował mnie wzrokiem. Cóż,muszę przyznać,że nieźle ćwiczył-wywnioskowałam to po jego mięśniach. Chłopak wyszedł na korytarz,więc ruszyłam za nim.
-Masz tylko trzy minuty na przebranie się. Pani Carstairs nie lubi spóźnialskich-powiedział,kiedy otwierałam drzwi do szatni dla dziewczyn. Nie podobało mi się to,że inne dziewczyny będą wiedzieć o moich dwóch bliznach na łopatkach,bo powiedzą o tym wszystkim ludziom,a chciałabym żeby zostało tak jak jest. Ubrałam czarną podkoszulkę z moim herbem i nazwiskiem na plecach. Herb czyli duża podkowa była złota i była na całej długości podkoszulki z przodu. Nazwisko było też złote. Niestety trafiły mi się czarne spodenki,na kieszeniach z tyłu była złota podkowa i czarne buty za kostkę również z podkową złotą. Przebranie zajęło mi dwie minuty. Zdążyłam nawet poskładać swoje ubranie. Dennis gdzieś zniknął,ale za to pojawił się Alec.
-Teraz będą sprawdzane Twoje umiejętności w walce,więc postaraj się i może trafisz do grupy zaawansowanej-oznajmił.
-A Ty w jakiej jesteś grupie?-zapytałam z niby ciekawości.
-Początkującej-odpowiedział cicho.
-Podciągniesz się!-zapewniłam go,jak wchodziliśmy do sali. Wszyscy siedzieli na ławce i gapili się na kobietę z dwoma kijami. Zrozumiałam,że tym będę walczyć z jakimś uczniem. Spokojnie,mam już przygotowany plan działania! Kiedy tylko weszliśmy do sali wzrok wszystkich spoczął na mnie,ale ignorowałam to. Związałam swoje rude włosy związałam w kucyka i podeszłam do wyższej o kilka centymetrów kobiety o brązowych włosach i zielonych oczach. Zrozumiałam,że to jest Pani Carstairs,bo była dużo starsza od uczniów. Ubrana była na brązowo,jak Dennis,który stał pod ścianą i przyglądał mi się. Jego też zignorowałam. Alec poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu i ruszył do ławki. Kobieta przede mną zlustrowała mnie wzrokiem,jakby chciała mnie ocenić. Ukryłam lekki uśmiech. Będzie jak z płatka. Przez wszystkie wolne od "szkoły" dni trenowałam z Aleciem. Straciłam tylko formę,ale nadal dobrze walczyłam. Nie miałam w planie pokazywać na co mnie stać. O nie,to nie wchodziło w mój plan.
-Pokarz co potrafisz,panno Wayland-nakazała,podając mi kij. Trochę trudniej było mi ukryć szeroki uśmiech. Nie zamierzałam nic pokazywać,a szczególnie jak walczę. Mój plan polegał na tym,że mam zamiar walczyć jak niedołęga. Zrobiłam unik w ostatniej chwili przed kijem nauczycielki. Kurczę,to będzie łatwiejsze niż myślałam. Zaatakowałam wcześniej niż ona,ale z łatwością odparowała mój atak.
Po piętnastu minutach walki na kije miałam lekką zadyszkę. Carstairs wygrała osiem razy,a ja dwa.
-Grupa początkująca-oznajmiła. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Obstawiam,że moje złote oczy stało się o odcień jaśniejsze. O to mi chodziło. Byłam z siebie zadowolona. To naprawdę trudne przegrywać co chwilę. Usiadłam na uboczu,obok Aleca.
-Czemu dałaś jej wygrać? Jesteś od niej dużo lepsza!-zapytał.
-Jestem Twoją bratnią duszą,Alec-przypomniałam mu.
-Zrobiłaś to dla mnie?-zapytał w totalnym szoku. Skrzyżowałam ręce pod biustem.
-Oczywiście,że tak!-potwierdziłam lekko urażona. Mógł to przewidzieć,ale z drugiej strony mógł przepuszczać,że jednak go posłucham i dam z siebie wszystko...
******************************
Witajcie Nocni Łowcy! Przepraszam,że tak późno dodaję,ale nie miałam siły i czasu. Szkoła potrafi wykończyć człowieka...Ja chcę wakacje! Jak rozdział? Miał być krótszy,ale zrobiłam dłuższy na przeprosiny. Okey, 4 komentarze i następny rozdział!

Świetny blog. :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam :
http://dosis-sola-venenum.blogspot.com/