Clarissa Wayland przeżywa niezwykłe przygody..Wpaja się w Setha i ma jedną tajemnicę,której nie może się nikt dowiedzieć..Po trzech latach podróżowania z Sethem wraca do Forks.Ale nie czeka ją spokojne życie w cieniu innych ludzi.Jest Wybrańcem razem ze swoimi przyjaciółmi.Odkrywa tajemnice,które nie powinna poznać żadna istota.Jej matka Vane teleportuje ją w bezpieczne miejsce z dala od Lucasa.Co łączy Clary z Lucasem?Czy będzie dała radę żyć z prawdą i tajemnicą,którą nikt nie może poznać?
niedziela, 28 września 2014
Uwaga!
Z racji tego,że mam szlaban nie mogę dodać (napisać) kolejnego
rozdziału. A mój szlaban na kompa będzie trwał do 27.10.2014 roku,więc
proszę o wyrozumiałość. Oczywiście dodam 9 rozdział,ale jak będę miała
jakąś okazję do tego,a na razie na żadną się nie zapowiada. :(. Nie wagarujcie,naprawdę odradzam.
czwartek, 11 września 2014
Rozdział 18. Jestem Twoją bratnią duszą,Alec.
Po dwóch dniach dziwnych eksperymentów na mnie przez Cichych
Braci,pozwolili mi opuścić szpital. Ubrałam jakoś spodnie,ale bandaż z
jakimś świństwem na plecach mi trochę przeszkadzał,bo nie mogłam się
schylać. Byłam ubrana na czarno,jak każdy inny Nocny Łowca w Idrisie.
Herondale już mnie nie odwiedził,co było mi na rękę. Nie zamierzam się z
nim zaprzyjaźnić czy nawet zakolegować. Ubrałam czarną bluzę Aleca i
założyłam buty. Z pomocą Aleca wstałam i wyszliśmy z budynku. Ból
ustąpił,ale ja wiem,że on wróci ze zdwojoną siłą-zawsze tak jest.
Dzisiaj jest specjalny dzień. To właśnie dzisiaj oficjalnie i
nieodwracalnie zostanę Parabatai Aleca i on moim. Jestem podekscytowana i
zmęczona jednocześnie. Będę mieszkać w rezydencji Waylandów,bo tylko ja
z rodziny jeszcze żyję. Mijaliśmy powoli obcych mi ludzi,którzy
zatrzymywali się i patrzyli na mnie jak na jakiś bezcenny obraz,co mi
się nie podobało. Napięłam się odruchowo i wgapiłam się w drzewo kilka
metrów przed nami.
-Nawet na nas nie zwracali większej uwagi,a na Ciebie się gapią jak ciele w namalowane wrota-skomentował Alec.
-Skarżysz się?-zakpiłam z niego. Lubiłam mu dogryzać. Oboje lubiliśmy się ze sobą drażnić.
-Jestem tylko trochę zazdrosny-mruknął cichutko,że ledwie go usłyszałam.
-Nie musisz-kiedy tylko powiedziałam te słowa,zostałam przyduszona przez ramiona Diany,która niechcący sprawiła,że ból w plecach podwoił się. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku oprócz długiego westchnienia. Moja maska zawitała na twarzy wraz z szerokim uśmiechem.
-Tak cholernie się martwiliśmy!! A Oni nie chcieli mnie do Ciebie wpuścić!!-zawyła jednocześnie oburzona i uradowana. Zaśmiałam się cicho,gdy do miażdżenia mnie dołączyła jeszcze Katrina. Jak miażdżyć to grupowo,nie?
-Miażdżycie-oznajmiłam rozbawiona. Obie w tym samym czasie się odsunęły ode mnie.
-Gratulację-zapiszczały obie radośnie. Uśmiechnęłam się lekko i kątem oka zobaczyłam czuprynę Jece'a znikającą za rogiem jakiegoś sklepu. Nie musiałam nawet mówić tym kochanym pojebańcom dokąd idę i po co. Oni wiedzieli.
-Zaczekamy tutaj-oznajmił Alec. Kiwnęłam prawie niezauważalnie głową i ruszyłam za blond czupryną czymś pomiędzy sprintem,a truchtem. Nie miałam na razie dobrej kondycji po moim "spaniu". Jece ubrany w fioletowy podkoszulek z brokatowym nazwiskiem i szare dresy. Jasne jak słońce było,że kilka minut wcześniej miał trening z Bane'm. Alec dużo mówił jak leżałam w szpitalnym łóżku. Nas będzie uczyła Fiona Verlac,najlepsza Nocna Łowczyni w dziejach Nocnych Łowców. Nie dowiedziałam się jaki strój będę nosić,bo jeszcze nie ma ustalonych obowiązkowych treningowych strojów dla Nocnych Łowców. Dogoniłam blondyna i złapałam go za ramie,zmuszając by się zatrzymał.
-Pędzisz jak struś-sapnęłam.
-Żyjesz-stwierdził Jece.
-Umarłam i teraz Cię prześladuje-powiedziałam z ironią-Wybaczam Ci to co się stało na tamtej planecie-oznajmiłam poważnie. On tylko uśmiechnął się kpiąco pod nosem i ruszył przed siebie leniwym krokiem. Przez chwilę gapiłam się zdezorientowana na jego plecy,ale po chwili odwróciłam się z ironicznym uśmiechem i ruszyłam do przyjaciół.
*****
-Nie nalegaj na mnie,abym Cię opuścił i odszedł od Ciebie,albowiem dokądkolwiek pójdziesz tam ja pójdę,gdzie zamieszkasz tam ja zamieszkam. Lud Twój będzie moim ludem. Bóg Twój,moim Bogiem. Gdzie Ty umrzesz i ja umrę i tam zostanę pochowany. Anioł zrobi to dla mnie. I tylko śmierć nas rozłączy. Tak nam dopomóż Aniele!-powiedzieliśmy razem. To właśnie przysięga Parabatai,znaki zrobiliśmy sobie wcześniej i nawet nie zgadniecie gdzie mamy Runę. Nie,nie na tyłku,chodź Alec chciał ale cudem go odwiodłam od tego pomysłu. Nasze Runy były centralnie na sercu,tam gdzie jest. Ja miałam po lewej stronie i Alec po lewej,bo nasze serca były wyjątkowe.
Teraz Runa na moim sercu pulsowała łagodnie,jak drugie serce. Uśmiechnęłam się. Brat Zachariasz i Brat Enoch byli naszymi świadkami. Oprócz nich i przyjaciół bez Jece'a była jeszcze Konsul i Inkwizytor. Byliśmy w moim domu,a właściwie moim i Aleca. Wszyscy byliśmy ubrani tak jak swoje rasy. Katrina na biało,Diana na czerwono,a reszta na czarno z wyjątkiem Cichych Braci,którzy byli ubrani w szare,pergaminowe stroje. Po jakiś pięciu minutach zostaliśmy sami. Diana i Katrina poszły na trening. Alec został i razem wżeraliśmy lody.
****
Ubrana i gotowa na pierwszy trening ruszyłam z Alec'iem-konno oczywiście-do Idrisu. Mój nowy dom był oddalony od miasta kilka kilometrów. Teraz centralnie mieszkam w lesie i żeby szybko dostać się do miasta muszę jeździć na koniu. Oczywiście na olep,bo jeszcze nie znalazłam siodła. Sela-moja czarna klacz-była dość udomowiona i polubiła mnie. Poza tym dowiedziałam się kilka interesujących faktów. Konie Waylandów uciekły do lasu i trochę zdziczały. Słuchają tylko mojego rodu i mają charakterki. Stado mieszka w lesie,obok rezydencji i nie lubi Diany. Kiedy kłusem jechałam za Aleciem,który na brązowym koniu prowadził nas do sali treningowej,wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na moją czarną klacz i na mnie. Sela jest niby najdziksza i najbardziej niebezpieczna ze stada,dlatego została przywódcą. Druga część moim zdaniem jest tylko prawdziwa. Klacz faktycznie jest przywódcą stada,ale nie jest najdziksza i najniebezpieczniejsza. Oni chyba nie natknęli się na Karesa. Niby biały,majestatyczny koń powinien być łagodny jak baranek,ale prawda jest taka,że Kares jest w cholerę dziki i on po prostu nie przepada za mną i Aleciem. Normalnie diabeł wcielony. Zatrzymałam klacz tuż przed kilkoma schodami prowadzącymi do sal treningowych. Na schodach stali uczniowie w swoich strojach i czekali na pierwsze zajęcia. Mówiąc uczniowie mam na myśli Nocnych Łowców,Wilkołaki,Wampiry i Czarodziei. Katrina uczy się z Czarodziejami i Wilkołakami. Wszyscy się na nas patrzeli jak tylko nas zobaczyli. Zsiadłam z Seli i pogłaskałam ją delikatnie po szyi.
-Wróć po mnie jak słońce będzie dotykać czubków drzew-szepnęłam do niej. Parsknęła i razem z Piorunem zaczęła biec z powrotem do stada. Odwróciłam się w samą porę by sobaczyć biegnącą z wampirzą szybkością Dianę. Po kilku sekundach już mnie przytulała. Poklepałam ją po plecach delikatnie i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak Ty to robisz,że ta wredna klacz Cię lubi?-zapytała,kiedy się ode mnie odkleiła.
-Rozumiem ją,tak jak ona mnie-odpowiedziałam i we trójkę ruszyliśmy po schodach na górę. Alec zaprowadził mnie do "szefowej" nauczycieli i zostawił samą. Kobieta za biurkiem była siwowłosą kobietą po piędźdźiesiątcę,miała ostre rysy twarzy,szare oczy i sprawiała wrażenie osoby nie znoszącej sprzeciwu.
-Nazywam się Clarissa Wayland-przedstawiłam się.
-Wiem jak się nazywasz. Za pięć minut masz Sprawdzian Umiejętności w Walce. Potem Wiedza o Demonach. Demonologia. Historia Nocnych Łowców i trening-oznajmiła-Strój już na Ciebie czeka w szatni,zaprowadzi Cię tam Dennis-dodała i wskazała ręką na chłopaka w brązowym stroju treningowym. Był wyższy ode mnie o ponad głowę,co uświadomiło mi jaka jestem niska. Małe jest piękne! Miał białe włosy i srebrne tęczówki,co totalnie mnie zdziwiło. Był poważny i również lustrował mnie wzrokiem. Cóż,muszę przyznać,że nieźle ćwiczył-wywnioskowałam to po jego mięśniach. Chłopak wyszedł na korytarz,więc ruszyłam za nim.
-Masz tylko trzy minuty na przebranie się. Pani Carstairs nie lubi spóźnialskich-powiedział,kiedy otwierałam drzwi do szatni dla dziewczyn. Nie podobało mi się to,że inne dziewczyny będą wiedzieć o moich dwóch bliznach na łopatkach,bo powiedzą o tym wszystkim ludziom,a chciałabym żeby zostało tak jak jest. Ubrałam czarną podkoszulkę z moim herbem i nazwiskiem na plecach. Herb czyli duża podkowa była złota i była na całej długości podkoszulki z przodu. Nazwisko było też złote. Niestety trafiły mi się czarne spodenki,na kieszeniach z tyłu była złota podkowa i czarne buty za kostkę również z podkową złotą. Przebranie zajęło mi dwie minuty. Zdążyłam nawet poskładać swoje ubranie. Dennis gdzieś zniknął,ale za to pojawił się Alec.
-Teraz będą sprawdzane Twoje umiejętności w walce,więc postaraj się i może trafisz do grupy zaawansowanej-oznajmił.
-A Ty w jakiej jesteś grupie?-zapytałam z niby ciekawości.
-Początkującej-odpowiedział cicho.
-Podciągniesz się!-zapewniłam go,jak wchodziliśmy do sali. Wszyscy siedzieli na ławce i gapili się na kobietę z dwoma kijami. Zrozumiałam,że tym będę walczyć z jakimś uczniem. Spokojnie,mam już przygotowany plan działania! Kiedy tylko weszliśmy do sali wzrok wszystkich spoczął na mnie,ale ignorowałam to. Związałam swoje rude włosy związałam w kucyka i podeszłam do wyższej o kilka centymetrów kobiety o brązowych włosach i zielonych oczach. Zrozumiałam,że to jest Pani Carstairs,bo była dużo starsza od uczniów. Ubrana była na brązowo,jak Dennis,który stał pod ścianą i przyglądał mi się. Jego też zignorowałam. Alec poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu i ruszył do ławki. Kobieta przede mną zlustrowała mnie wzrokiem,jakby chciała mnie ocenić. Ukryłam lekki uśmiech. Będzie jak z płatka. Przez wszystkie wolne od "szkoły" dni trenowałam z Aleciem. Straciłam tylko formę,ale nadal dobrze walczyłam. Nie miałam w planie pokazywać na co mnie stać. O nie,to nie wchodziło w mój plan.
-Pokarz co potrafisz,panno Wayland-nakazała,podając mi kij. Trochę trudniej było mi ukryć szeroki uśmiech. Nie zamierzałam nic pokazywać,a szczególnie jak walczę. Mój plan polegał na tym,że mam zamiar walczyć jak niedołęga. Zrobiłam unik w ostatniej chwili przed kijem nauczycielki. Kurczę,to będzie łatwiejsze niż myślałam. Zaatakowałam wcześniej niż ona,ale z łatwością odparowała mój atak.
Po piętnastu minutach walki na kije miałam lekką zadyszkę. Carstairs wygrała osiem razy,a ja dwa.
-Grupa początkująca-oznajmiła. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Obstawiam,że moje złote oczy stało się o odcień jaśniejsze. O to mi chodziło. Byłam z siebie zadowolona. To naprawdę trudne przegrywać co chwilę. Usiadłam na uboczu,obok Aleca.
-Czemu dałaś jej wygrać? Jesteś od niej dużo lepsza!-zapytał.
-Jestem Twoją bratnią duszą,Alec-przypomniałam mu.
-Zrobiłaś to dla mnie?-zapytał w totalnym szoku. Skrzyżowałam ręce pod biustem.
-Oczywiście,że tak!-potwierdziłam lekko urażona. Mógł to przewidzieć,ale z drugiej strony mógł przepuszczać,że jednak go posłucham i dam z siebie wszystko...
******************************
Witajcie Nocni Łowcy! Przepraszam,że tak późno dodaję,ale nie miałam siły i czasu. Szkoła potrafi wykończyć człowieka...Ja chcę wakacje! Jak rozdział? Miał być krótszy,ale zrobiłam dłuższy na przeprosiny. Okey, 4 komentarze i następny rozdział!
-Nawet na nas nie zwracali większej uwagi,a na Ciebie się gapią jak ciele w namalowane wrota-skomentował Alec.
-Skarżysz się?-zakpiłam z niego. Lubiłam mu dogryzać. Oboje lubiliśmy się ze sobą drażnić.
-Jestem tylko trochę zazdrosny-mruknął cichutko,że ledwie go usłyszałam.
-Nie musisz-kiedy tylko powiedziałam te słowa,zostałam przyduszona przez ramiona Diany,która niechcący sprawiła,że ból w plecach podwoił się. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku oprócz długiego westchnienia. Moja maska zawitała na twarzy wraz z szerokim uśmiechem.
-Tak cholernie się martwiliśmy!! A Oni nie chcieli mnie do Ciebie wpuścić!!-zawyła jednocześnie oburzona i uradowana. Zaśmiałam się cicho,gdy do miażdżenia mnie dołączyła jeszcze Katrina. Jak miażdżyć to grupowo,nie?
-Miażdżycie-oznajmiłam rozbawiona. Obie w tym samym czasie się odsunęły ode mnie.
-Gratulację-zapiszczały obie radośnie. Uśmiechnęłam się lekko i kątem oka zobaczyłam czuprynę Jece'a znikającą za rogiem jakiegoś sklepu. Nie musiałam nawet mówić tym kochanym pojebańcom dokąd idę i po co. Oni wiedzieli.
-Zaczekamy tutaj-oznajmił Alec. Kiwnęłam prawie niezauważalnie głową i ruszyłam za blond czupryną czymś pomiędzy sprintem,a truchtem. Nie miałam na razie dobrej kondycji po moim "spaniu". Jece ubrany w fioletowy podkoszulek z brokatowym nazwiskiem i szare dresy. Jasne jak słońce było,że kilka minut wcześniej miał trening z Bane'm. Alec dużo mówił jak leżałam w szpitalnym łóżku. Nas będzie uczyła Fiona Verlac,najlepsza Nocna Łowczyni w dziejach Nocnych Łowców. Nie dowiedziałam się jaki strój będę nosić,bo jeszcze nie ma ustalonych obowiązkowych treningowych strojów dla Nocnych Łowców. Dogoniłam blondyna i złapałam go za ramie,zmuszając by się zatrzymał.
-Pędzisz jak struś-sapnęłam.
-Żyjesz-stwierdził Jece.
-Umarłam i teraz Cię prześladuje-powiedziałam z ironią-Wybaczam Ci to co się stało na tamtej planecie-oznajmiłam poważnie. On tylko uśmiechnął się kpiąco pod nosem i ruszył przed siebie leniwym krokiem. Przez chwilę gapiłam się zdezorientowana na jego plecy,ale po chwili odwróciłam się z ironicznym uśmiechem i ruszyłam do przyjaciół.
*****
-Nie nalegaj na mnie,abym Cię opuścił i odszedł od Ciebie,albowiem dokądkolwiek pójdziesz tam ja pójdę,gdzie zamieszkasz tam ja zamieszkam. Lud Twój będzie moim ludem. Bóg Twój,moim Bogiem. Gdzie Ty umrzesz i ja umrę i tam zostanę pochowany. Anioł zrobi to dla mnie. I tylko śmierć nas rozłączy. Tak nam dopomóż Aniele!-powiedzieliśmy razem. To właśnie przysięga Parabatai,znaki zrobiliśmy sobie wcześniej i nawet nie zgadniecie gdzie mamy Runę. Nie,nie na tyłku,chodź Alec chciał ale cudem go odwiodłam od tego pomysłu. Nasze Runy były centralnie na sercu,tam gdzie jest. Ja miałam po lewej stronie i Alec po lewej,bo nasze serca były wyjątkowe.
![]() |
| Runa Parabatai |
****
Ubrana i gotowa na pierwszy trening ruszyłam z Alec'iem-konno oczywiście-do Idrisu. Mój nowy dom był oddalony od miasta kilka kilometrów. Teraz centralnie mieszkam w lesie i żeby szybko dostać się do miasta muszę jeździć na koniu. Oczywiście na olep,bo jeszcze nie znalazłam siodła. Sela-moja czarna klacz-była dość udomowiona i polubiła mnie. Poza tym dowiedziałam się kilka interesujących faktów. Konie Waylandów uciekły do lasu i trochę zdziczały. Słuchają tylko mojego rodu i mają charakterki. Stado mieszka w lesie,obok rezydencji i nie lubi Diany. Kiedy kłusem jechałam za Aleciem,który na brązowym koniu prowadził nas do sali treningowej,wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na moją czarną klacz i na mnie. Sela jest niby najdziksza i najbardziej niebezpieczna ze stada,dlatego została przywódcą. Druga część moim zdaniem jest tylko prawdziwa. Klacz faktycznie jest przywódcą stada,ale nie jest najdziksza i najniebezpieczniejsza. Oni chyba nie natknęli się na Karesa. Niby biały,majestatyczny koń powinien być łagodny jak baranek,ale prawda jest taka,że Kares jest w cholerę dziki i on po prostu nie przepada za mną i Aleciem. Normalnie diabeł wcielony. Zatrzymałam klacz tuż przed kilkoma schodami prowadzącymi do sal treningowych. Na schodach stali uczniowie w swoich strojach i czekali na pierwsze zajęcia. Mówiąc uczniowie mam na myśli Nocnych Łowców,Wilkołaki,Wampiry i Czarodziei. Katrina uczy się z Czarodziejami i Wilkołakami. Wszyscy się na nas patrzeli jak tylko nas zobaczyli. Zsiadłam z Seli i pogłaskałam ją delikatnie po szyi.
-Wróć po mnie jak słońce będzie dotykać czubków drzew-szepnęłam do niej. Parsknęła i razem z Piorunem zaczęła biec z powrotem do stada. Odwróciłam się w samą porę by sobaczyć biegnącą z wampirzą szybkością Dianę. Po kilku sekundach już mnie przytulała. Poklepałam ją po plecach delikatnie i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak Ty to robisz,że ta wredna klacz Cię lubi?-zapytała,kiedy się ode mnie odkleiła.
-Rozumiem ją,tak jak ona mnie-odpowiedziałam i we trójkę ruszyliśmy po schodach na górę. Alec zaprowadził mnie do "szefowej" nauczycieli i zostawił samą. Kobieta za biurkiem była siwowłosą kobietą po piędźdźiesiątcę,miała ostre rysy twarzy,szare oczy i sprawiała wrażenie osoby nie znoszącej sprzeciwu.
-Nazywam się Clarissa Wayland-przedstawiłam się.
-Wiem jak się nazywasz. Za pięć minut masz Sprawdzian Umiejętności w Walce. Potem Wiedza o Demonach. Demonologia. Historia Nocnych Łowców i trening-oznajmiła-Strój już na Ciebie czeka w szatni,zaprowadzi Cię tam Dennis-dodała i wskazała ręką na chłopaka w brązowym stroju treningowym. Był wyższy ode mnie o ponad głowę,co uświadomiło mi jaka jestem niska. Małe jest piękne! Miał białe włosy i srebrne tęczówki,co totalnie mnie zdziwiło. Był poważny i również lustrował mnie wzrokiem. Cóż,muszę przyznać,że nieźle ćwiczył-wywnioskowałam to po jego mięśniach. Chłopak wyszedł na korytarz,więc ruszyłam za nim.
-Masz tylko trzy minuty na przebranie się. Pani Carstairs nie lubi spóźnialskich-powiedział,kiedy otwierałam drzwi do szatni dla dziewczyn. Nie podobało mi się to,że inne dziewczyny będą wiedzieć o moich dwóch bliznach na łopatkach,bo powiedzą o tym wszystkim ludziom,a chciałabym żeby zostało tak jak jest. Ubrałam czarną podkoszulkę z moim herbem i nazwiskiem na plecach. Herb czyli duża podkowa była złota i była na całej długości podkoszulki z przodu. Nazwisko było też złote. Niestety trafiły mi się czarne spodenki,na kieszeniach z tyłu była złota podkowa i czarne buty za kostkę również z podkową złotą. Przebranie zajęło mi dwie minuty. Zdążyłam nawet poskładać swoje ubranie. Dennis gdzieś zniknął,ale za to pojawił się Alec.
-Teraz będą sprawdzane Twoje umiejętności w walce,więc postaraj się i może trafisz do grupy zaawansowanej-oznajmił.
-A Ty w jakiej jesteś grupie?-zapytałam z niby ciekawości.
-Początkującej-odpowiedział cicho.
-Podciągniesz się!-zapewniłam go,jak wchodziliśmy do sali. Wszyscy siedzieli na ławce i gapili się na kobietę z dwoma kijami. Zrozumiałam,że tym będę walczyć z jakimś uczniem. Spokojnie,mam już przygotowany plan działania! Kiedy tylko weszliśmy do sali wzrok wszystkich spoczął na mnie,ale ignorowałam to. Związałam swoje rude włosy związałam w kucyka i podeszłam do wyższej o kilka centymetrów kobiety o brązowych włosach i zielonych oczach. Zrozumiałam,że to jest Pani Carstairs,bo była dużo starsza od uczniów. Ubrana była na brązowo,jak Dennis,który stał pod ścianą i przyglądał mi się. Jego też zignorowałam. Alec poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu i ruszył do ławki. Kobieta przede mną zlustrowała mnie wzrokiem,jakby chciała mnie ocenić. Ukryłam lekki uśmiech. Będzie jak z płatka. Przez wszystkie wolne od "szkoły" dni trenowałam z Aleciem. Straciłam tylko formę,ale nadal dobrze walczyłam. Nie miałam w planie pokazywać na co mnie stać. O nie,to nie wchodziło w mój plan.
-Pokarz co potrafisz,panno Wayland-nakazała,podając mi kij. Trochę trudniej było mi ukryć szeroki uśmiech. Nie zamierzałam nic pokazywać,a szczególnie jak walczę. Mój plan polegał na tym,że mam zamiar walczyć jak niedołęga. Zrobiłam unik w ostatniej chwili przed kijem nauczycielki. Kurczę,to będzie łatwiejsze niż myślałam. Zaatakowałam wcześniej niż ona,ale z łatwością odparowała mój atak.
Po piętnastu minutach walki na kije miałam lekką zadyszkę. Carstairs wygrała osiem razy,a ja dwa.
-Grupa początkująca-oznajmiła. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Obstawiam,że moje złote oczy stało się o odcień jaśniejsze. O to mi chodziło. Byłam z siebie zadowolona. To naprawdę trudne przegrywać co chwilę. Usiadłam na uboczu,obok Aleca.
-Czemu dałaś jej wygrać? Jesteś od niej dużo lepsza!-zapytał.
-Jestem Twoją bratnią duszą,Alec-przypomniałam mu.
-Zrobiłaś to dla mnie?-zapytał w totalnym szoku. Skrzyżowałam ręce pod biustem.
-Oczywiście,że tak!-potwierdziłam lekko urażona. Mógł to przewidzieć,ale z drugiej strony mógł przepuszczać,że jednak go posłucham i dam z siebie wszystko...
******************************
Witajcie Nocni Łowcy! Przepraszam,że tak późno dodaję,ale nie miałam siły i czasu. Szkoła potrafi wykończyć człowieka...Ja chcę wakacje! Jak rozdział? Miał być krótszy,ale zrobiłam dłuższy na przeprosiny. Okey, 4 komentarze i następny rozdział!
wtorek, 2 września 2014
Rozdział 17! Nigdy się nie wycofam.
Zamrugałam powiekami.
-Co takiego chcesz,za przeniesienie nas do Idrisu?-zapytałam razem z Aleciem.
-Twojej wilczej natury i skrzydeł-odpowiedział,przyglądając mi się.
-Mam rozumieć,że jak oddam Ci DOBROWOLNIE wilka,w którego się zmieniam i moje piękne skrzydła po matce to nas przeniesiesz do tego całego Idrisu?-dałam nacisk na "dobrowolnie". Żaden demon nie może zabrać czegoś należącego do innego stworzenia,bez jego zgody.
-W rzeczy samej-potwierdził demon. Zastanawiam się czemu demony przybierają ludzką postać,a nie pokazują swojej prawdziwej. Dlaczego zawsze ja muszę cierpieć?
-Jeśli się nie zgodzę to sobie pójdziesz,a przed powrotem tak gdzie byłeś naślesz na nas wszystkie demony z tego świata?-zgadywałam. Nie muszę być jakąś wróżką,żeby się domyślić co dla nas zaplanował jeśli mu od mówię. Rozłożyłam szeroko ręce,pogodzona z losem i śmiercią. A jak nie umrę,to będę jeszcze Nocnym Łowcą jak Alec,tylko z większą krwią Anioła. Moja ostatnia myśl? Kocham Cię mamo,przepraszam. Demon tylko kiwnął głową-Zgadzam się na nasz układ-powiedziałam pewnie. Po moich słowach,uniosłam się nad ziemię. Demon mnie uniósł dla bezpieczeństwa,że się nie wycofam,ale ja już nie mogłam. Powtarzaj-nakazał demon w moim umyśle-Wyrzekam się wilczej natury i krwi dobrowolnie. Uśmiechnęłam się lekko. Znałam cały rytuał. Mogę go upiększyć.
-Ja Clarissa Wayland dobrowolnie wyrzekam się mojej Wilczej Natury i Krwi w imię dobra przyjaciół-kiedy tylko skończyłam mówić,ból ogarnął moje ciało. Starałam się nie krzyczeć z bólu,ale to nic nie dawało. Krzyczałam,ba! ja wrzeszczałam z bólu. Do tego jeszcze doszedł większy ból po wyrywaniu mi skrzydeł z pleców. Jak zbawienie przyszła ciemność i niewiedza,w którą od razu się rzuciłam. Usłyszałam jeszcze tylko mój głośny oddech i krzyk,a potem nastało ukojenie i ciemność.
****
-Cisi Bracia nie dają jej szansy na przeżycie-oznajmił znajomy głos z daleka. Nie wiem ile minęło od zemdlenia. Nie wiem nawet gdzie jestem. Jedynie czuję ból na łopatkach,w klatce piersiowej i gardle.
-Nie wiedzą co się stało. Dostarczyliście ją całą zakrwawioną i nieprzytomną-oznajmił kobiecy głos z bliska. Diana? Musiała stać koło mnie.
-Jej oddech jest słaby i urywany,ale nadal żyję-zauważył chyba Jece.
-A Ty jakbyś oddychał po takich katuszach?!-uniósł swój głos Alec. Zaczęli rozmawiać cicho o czymś,ale nie słyszałam o czym. Umilkli jak ktoś wszedł do pomieszczenia,w którym się znajdowałam.
-O czym rozmawialiście?-zapytał nieznany mi męski głos.
-Nie Twój interes,Herondale!-warknęli chórem moi przyjaciele. Dalej już nic nie słyszałam,bo ciemność znów po mnie przybyła. Poddałam się jej.
****
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Musiałam zamrugać kilka razy,by oczy przyzwyczaiły się do jasności i światła słonecznego,które padało prosto na moją twarz. Wsparłam się na łokciach i rozejrzałam po pomieszczeniu. Kilkanaście łóżek szpitalnych było wolne i równo wyścielanie. Znajdowaliśmy się w Idrisie,poznałam po białych,ogromnych i niesamowitych wieżach za ogromnym oknem. Był dzień,a właściwie to chyba popołudnie. Byłam tak pochłonięta,pochłanianiem widoku,że nie zauważyłam nawet jak ktoś wszedł do "pokoju". Odwróciłam głowę dopiero,gdy usłyszałam odchrząknięcie. Obok łóżka,na którym leżałam stał tak na oko osiemnastoletni chłopak o czarnych włosach i niebieskich oczach. Rysy jego twarzy były delikatne,a on sam się lekko uśmiechnął do mnie. Podniosłam jedną brew do góry w pytający sposób.
-Jestem Will-przedstawił się i usiadł z gracją pantery na łóżku obok. Słyszałam już ten głos.
-Herondale-mruknęłam zachrypniętym głosem. Kiedy chciałam usiąść,poczułam ból w każdym calu i komórce. Z grymasem bólu wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Boli Cię coś?-zapytał zatroskany. Wywinęłam się od odpowiedzi dzięki Alecowi,który wszedł kremowymi drzwiami. Posłałam mu blady uśmiech.
-Jak się czujesz?-zapytał zatroskany. Miał włosy odstające we wszystkie strony,sine worki pod oczami i pomięte czarne ubrania. Widać było,że nie spał od kilku dni i odetchnął z ulgą kiedy zobaczył,że żyję.
-W miarę możliwości dobrze-skłamałam gładko.
-Martwiliśmy się o Ciebie,mała-oznajmił po chwili ciszy Alec-Wyjdź-rozkazał Willowi. Ten popatrzył na mnie i po chwili ruszył do drzwi.
-Masz niezłe blizny na łopatkach-oznajmił szeptem Alec,jak wyproszony chłopak zniknął za drzwiami.
-Czuję się jak śmieć-odpowiedziałam mu.
-Runy uzdrawiające nie działały na Ciebie-oznajmił-Byłaś nieprzytomna przez dwa tygodnie. Nie reagowałaś na nic-dodał po chwili wahania.
-Raz wróciłam-szepnęłam-Ile dni siedzieliście przy mnie?-zapytałam cicho.
-Tydzień siedziała ze mną reszta,a później ich wygonili. Ja zostałem bo przecież mam być Twoim Parabatai-nagle spochmurniał-Chyba,że się wycofujesz-dodał szeptem.
-Nigdy się nie wycofam-zapewniłam go.
Alec siedział jeszcze dwie godziny,a potem przyszli Cisi Bracia i zaczęli mnie "badać'. Oczywiście musiałam usiąść i grzecznie pić wszystko co mi dawali.
****************************************
Przepraszam Was Aniołki,że dopiero teraz dodaję rozdział ale nie mogłam,bo zabrakło mi pomysłów. Jak Wam minął pierwszy dzień w szkole? Mi w miarę dobrze,ale chce już wakację!
-Co takiego chcesz,za przeniesienie nas do Idrisu?-zapytałam razem z Aleciem.
-Twojej wilczej natury i skrzydeł-odpowiedział,przyglądając mi się.
-Mam rozumieć,że jak oddam Ci DOBROWOLNIE wilka,w którego się zmieniam i moje piękne skrzydła po matce to nas przeniesiesz do tego całego Idrisu?-dałam nacisk na "dobrowolnie". Żaden demon nie może zabrać czegoś należącego do innego stworzenia,bez jego zgody.
-W rzeczy samej-potwierdził demon. Zastanawiam się czemu demony przybierają ludzką postać,a nie pokazują swojej prawdziwej. Dlaczego zawsze ja muszę cierpieć?
-Jeśli się nie zgodzę to sobie pójdziesz,a przed powrotem tak gdzie byłeś naślesz na nas wszystkie demony z tego świata?-zgadywałam. Nie muszę być jakąś wróżką,żeby się domyślić co dla nas zaplanował jeśli mu od mówię. Rozłożyłam szeroko ręce,pogodzona z losem i śmiercią. A jak nie umrę,to będę jeszcze Nocnym Łowcą jak Alec,tylko z większą krwią Anioła. Moja ostatnia myśl? Kocham Cię mamo,przepraszam. Demon tylko kiwnął głową-Zgadzam się na nasz układ-powiedziałam pewnie. Po moich słowach,uniosłam się nad ziemię. Demon mnie uniósł dla bezpieczeństwa,że się nie wycofam,ale ja już nie mogłam. Powtarzaj-nakazał demon w moim umyśle-Wyrzekam się wilczej natury i krwi dobrowolnie. Uśmiechnęłam się lekko. Znałam cały rytuał. Mogę go upiększyć.
-Ja Clarissa Wayland dobrowolnie wyrzekam się mojej Wilczej Natury i Krwi w imię dobra przyjaciół-kiedy tylko skończyłam mówić,ból ogarnął moje ciało. Starałam się nie krzyczeć z bólu,ale to nic nie dawało. Krzyczałam,ba! ja wrzeszczałam z bólu. Do tego jeszcze doszedł większy ból po wyrywaniu mi skrzydeł z pleców. Jak zbawienie przyszła ciemność i niewiedza,w którą od razu się rzuciłam. Usłyszałam jeszcze tylko mój głośny oddech i krzyk,a potem nastało ukojenie i ciemność.
****
-Cisi Bracia nie dają jej szansy na przeżycie-oznajmił znajomy głos z daleka. Nie wiem ile minęło od zemdlenia. Nie wiem nawet gdzie jestem. Jedynie czuję ból na łopatkach,w klatce piersiowej i gardle.
-Nie wiedzą co się stało. Dostarczyliście ją całą zakrwawioną i nieprzytomną-oznajmił kobiecy głos z bliska. Diana? Musiała stać koło mnie.
-Jej oddech jest słaby i urywany,ale nadal żyję-zauważył chyba Jece.
-A Ty jakbyś oddychał po takich katuszach?!-uniósł swój głos Alec. Zaczęli rozmawiać cicho o czymś,ale nie słyszałam o czym. Umilkli jak ktoś wszedł do pomieszczenia,w którym się znajdowałam.
-O czym rozmawialiście?-zapytał nieznany mi męski głos.
-Nie Twój interes,Herondale!-warknęli chórem moi przyjaciele. Dalej już nic nie słyszałam,bo ciemność znów po mnie przybyła. Poddałam się jej.
****
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Musiałam zamrugać kilka razy,by oczy przyzwyczaiły się do jasności i światła słonecznego,które padało prosto na moją twarz. Wsparłam się na łokciach i rozejrzałam po pomieszczeniu. Kilkanaście łóżek szpitalnych było wolne i równo wyścielanie. Znajdowaliśmy się w Idrisie,poznałam po białych,ogromnych i niesamowitych wieżach za ogromnym oknem. Był dzień,a właściwie to chyba popołudnie. Byłam tak pochłonięta,pochłanianiem widoku,że nie zauważyłam nawet jak ktoś wszedł do "pokoju". Odwróciłam głowę dopiero,gdy usłyszałam odchrząknięcie. Obok łóżka,na którym leżałam stał tak na oko osiemnastoletni chłopak o czarnych włosach i niebieskich oczach. Rysy jego twarzy były delikatne,a on sam się lekko uśmiechnął do mnie. Podniosłam jedną brew do góry w pytający sposób.
![]() |
| Will Herondale. 18 lat. Nocny Łowca. |
-Herondale-mruknęłam zachrypniętym głosem. Kiedy chciałam usiąść,poczułam ból w każdym calu i komórce. Z grymasem bólu wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Boli Cię coś?-zapytał zatroskany. Wywinęłam się od odpowiedzi dzięki Alecowi,który wszedł kremowymi drzwiami. Posłałam mu blady uśmiech.
-Jak się czujesz?-zapytał zatroskany. Miał włosy odstające we wszystkie strony,sine worki pod oczami i pomięte czarne ubrania. Widać było,że nie spał od kilku dni i odetchnął z ulgą kiedy zobaczył,że żyję.
-W miarę możliwości dobrze-skłamałam gładko.
-Martwiliśmy się o Ciebie,mała-oznajmił po chwili ciszy Alec-Wyjdź-rozkazał Willowi. Ten popatrzył na mnie i po chwili ruszył do drzwi.
-Masz niezłe blizny na łopatkach-oznajmił szeptem Alec,jak wyproszony chłopak zniknął za drzwiami.
-Czuję się jak śmieć-odpowiedziałam mu.
-Runy uzdrawiające nie działały na Ciebie-oznajmił-Byłaś nieprzytomna przez dwa tygodnie. Nie reagowałaś na nic-dodał po chwili wahania.
-Raz wróciłam-szepnęłam-Ile dni siedzieliście przy mnie?-zapytałam cicho.
-Tydzień siedziała ze mną reszta,a później ich wygonili. Ja zostałem bo przecież mam być Twoim Parabatai-nagle spochmurniał-Chyba,że się wycofujesz-dodał szeptem.
-Nigdy się nie wycofam-zapewniłam go.
Alec siedział jeszcze dwie godziny,a potem przyszli Cisi Bracia i zaczęli mnie "badać'. Oczywiście musiałam usiąść i grzecznie pić wszystko co mi dawali.
****************************************
Przepraszam Was Aniołki,że dopiero teraz dodaję rozdział ale nie mogłam,bo zabrakło mi pomysłów. Jak Wam minął pierwszy dzień w szkole? Mi w miarę dobrze,ale chce już wakację!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

