czwartek, 30 października 2014

czwartek, 23 października 2014

Uwaga!

Mam jeszcze karę na komputer do 27 października,ale 20 rozdział pojawi się 29 października jeśli pod tym postem będzie 10 komentarzy i rozdział się pojawi 29.

sobota, 11 października 2014

Rozdział 19. Opowiedzieć Ci baśń?

Spędziliśmy w Idrisie tylko jeden miesiąc. Przez ten miesiąc mogłam spokojnie dojść do siebie i nabrać siły oraz nauczyć się walczyć naraz z kilkoma osobami. Herondale doczepił się do mnie jak rzep psiego ogona i nie chciał odpuścić. Ja nie wiem jak to się stało,że wylądował w szpitalu dla nocnych łowców. Ja mu tylko podałam jakąś miksturę. Jeszcze dokładnie nie wiem jak ona działa,ale już wiem przynajmniej,że działa. Teraz jestem w drodze do Las Vegas. Tak,niestety jedziemy,a nie przechodzimy przez Portal. Dostaliśmy zadanie do wykonania. Mamy chronić pewną rodzinę przed ninja zabójcami. Są szybcy,bezszelestni i brutalnie zabijają. Na akcję pod kryptonimem "dokopać ninja" przydzieleni zostali tylko nocni łowcy. Ja,Alec,Will,Jem,Izzy,Emma,Jessie i Augustus. Ja z Aleciem siedziałam najdalej jak było to możliwe od reszty i cicho rozmawialiśmy ze sobą. Herondale (Will) i Carstairs (Jem) siedzieli dwa siedzenia przed nami i również ze sobą cicho gadali. Natomiast Lightwood Izzy) i Branwell (Emma) spały. Verlac (Augustus) prowadził mini busa,a Lovelace (Jessie) czytał książkę.
-Wkurza mnie-oznajmił przez zęby w pewnej chwili moja bratnia dusza,gdy po raz kolejny Herondale się odwrócił i spojrzał na mnie. Myślał,że wypiłam herbatę,którą mi dał. Nie chce wiedzieć co w niej było,ale moje zdechłe róże nagle ożyły,kiedy wylałam na nie ciepłą substancję. Podejrzewam eliksir miłosny albo jakieś inne tego typu debilstwo.
-Nie tylko ciebie-mruknęłam. Byłam rozwalona na trzech,a właściwie czterech fotelach na końcu mini busa. Alec siedział na czwartym,a ja miałam głowę na jego kolanach. i gapiłam się na sufit pojazdu. Nogi niestety musiałam ugiąć w kolanach. Alec bawił się moimi włosami,a właściwie próbował je bardziej poskręcać i uczył się robić warkocze. Cały czas rozmawialiśmy i uśmiechaliśmy się. Dla kogoś z boku mogło się wydawać,że jesteśmy parą i kochamy się nad życie,ale w praktyce byliśmy Nocnymi Łowcami w dodatku Parabatai. Tu jest miłość,ale kochamy się jak brat i siostra niż para.
-Masz jeszcze te ataki?-zapytał po chwili ciszy i obserwował moją reakcję. Najpierw się wzdrygnęłam,a potem skrzywiłam. Już nie są takie częste jak na początku. Wcześniej trwały dziesięć minut,a teraz tylko trzy minuty. Trzy wiecznie dłużące się minuty moich wrzasków i zwijania się na ziemi z bólu nie do opisania. Mam je coraz rzadziej,ale wiem,że one się nigdy nie skończą.
-Tak,ale jest lepiej-odpowiedziałam słabym głosem,kiedy tylko przypomniał mi się ten ból.
-Chciałbym,żeby ataki zniknęły na zawsze-powiedział.
-Ja również-zgodziłam się z nim. Alec zamyślił się,bawiąc moimi włosami,a ja zamknęłam oczy. Chciałam zasnąć,ale było to niemożliwe bo mój organizm był wypoczęty. Natomiast stan psychiczny po ostatnim ataku spadł z 20 poziomu na 19 poziom. Moja psychika działała jeszcze dzięki Alecowi i moim przyjaciołom oraz Kate,którą nienawidzę z całego serca i nie mam zamiaru się zabijać albo dać zabić. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Oczyszczałam swój umysł z myśli i odczuć oraz emocji. Tylko tak mogłam zapaść w sen czy małą drzemkę.
Czułam długie i chude palce Aleca w moich włosach oraz rękę Aleca na moim brzuchu i było mi ciepło. Głównie dlatego,że moja bratnia dusza przykryła mnie czarnym kocem i siebie również. Otworzyłam oczy i odwróciłam lekko głowę w prawo,by zobaczyć śpiącego bruneta. Kilka pukli włosów spadło mu na czoło,blada cera podkreślała jego wydatne kości policzkowe. Blado malinowe usta były wygięte w lekkim uśmiechu. Jego głowa opierała się o szybę. Powoli usiadłam na siedzeniach. Ręka Aleca spadła z mojego brzucha,co spowodowało,że się obudził. Usiadłam jak człowiek tuż przy oknie i patrzyłam jak krople deszczu spływają po szybie i łączą się ze sobą. Tym razem to Alec położył się na kolanach. Moich kolanach. Położył się na lewym boku,plecami do oparcia fotela,z głową na moich kolanach. Swoje ręce owinął wokół moich kolan i lekko je ścisnął,kładąc głowę na moich udach. Przykryłam go kocem po samą szyję i wgapiłam się w szybę. Przypomniała mi się pewna baśń.
-Opowiedzieć Ci baśń?-zapytałam go cicho,na co mruknął przytakująco-Było raz sobie trzech braci,którzy wędrowali opustoszałą,krętą drogą o zmierzchu. Doszli w końcu do rzeki zbyt głębokiej,by nią przejść, i zbyt groźnej,by przez nią przepłynąć. Bracia znali się na czarach,więc po prostu machnęli różdżkami i wyczarowali most nad zdradziecką tonią. Byli już w połowie mostu,gdy drogę zagrodziła im zakapturzona postać. I Śmierć przemówiła do nich. Była zła,że tym trzem nowym ofiarom udało się ją przechytrzyć,bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie dała jednak za wygraną. Postanowiła udawać,że podziwia czarodziejskie zdolności trzech braci,i oznajmiła im,że każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci. I tak,najstarszy brat,który miał wojownicze usposobienie,poprosił o różdżkę,której magiczna moc przewyższałaby moc każdej z istniejących różdżek,za pomocą której zwyciężyłby w każdym pojedynku-różdżkę godną czarodzieja,który pokonał Śmierć! I tak Śmierć podeszła do najstarszego drzewa rosnącego nad brzegiem rzeki,wycięła z jego gałęzi różdżkę i dała najstarszemu bratu,mówiąc:"To różdżka z czarnego bzu,zwana Czarną Różdżką. Mając ją w ręku,zwyciężysz każdego". Drugi w kolejności starszeństwa brat,który miał złośliwe usposobienie,postanowił bardziej upokorzyć Śmierć i poprosił o moc wzywania umarłych spoza grobu. I Śmierć podniosła gładki kamień z brzegu rzeki,dała mu go i powiedziała,że ów kamień ma moc ściągnięcia umarłego z zza grobu. Potem Śmierć zapytała najmłodszego brata,co by od niej chciał dostać. A był on z nich trzech najskromniejszy,a także najmądrzejszy,więc nie ufał Śmierci. Poprosił o coś,co pozwoliłoby mu odejść z tego miejsca,nie będąc ściganym przez Śmierć. I Śmierć,bardzo niechętnie,wręczyła mu swoją Pelerynę-Niewidkę. Wówczas Śmierć odstąpiła na bok i pozwoliła trzem braciom przejść przez rzekę i powędrować dalej,co też uczynili,rozprawiając o przygodzie,która im się przytrafiła,i podziwiając dary Śmierci. I zdarzyło się,że trzej bracia się rozdzielili,każdy poszedł własną drogą. Pierwszy brat wędrował przez tydzień lub dwa,aż doszedł do pewnej dalekiej wioski i odszukał czarodzieja,z którym się kiedyś pokłócił. Mając Czarną Różdżkę w ręku,nie mógł przegrać w pojedynku,który nastąpił. Zostawił ciało martwego przeciwnika na podłodze,a sam udał się do gospody,gdzie przechwalał się głośno mocą swojej różdżki,którą wydarł samej Śmierci i dzięki której stał się niezwyciężony. Tej samej nocy do najstarszego brata,który leżał w łóżku odurzony winem,podkradł się inny czarodziej. Zabrał mu różdżkę i na wszelki wypadek poderżnął gardło. I tak Śmierć zabrała pierwszego brata. Tymczasem drugi brat powędrował do własnego domu,w którym mieszkał samotnie. Zamknął się w izbie,wyjął Kamień,który miał moc ściągania zmarłych zza grobu,i obrócił go trzykrotnie w dłoni. Ku jego zdumieniu i radości natychmiast pojawiła się przed nim postać dziewczyny,z którą kiedyś miał nadzieję się ożenić,zanim spotkała ją przedwczesna śmierć. Była jednak smutna i zimna,oddzielona od niego jakby woalem, Choć wróciła zza grobu,nie należała prawdziwie do świata śmiertelników i bardzo cierpiała. W końcu ów drugi brat,doprowadzony do szaleństwa beznadziejną tęsknotą,zabił się,by naprawdę się z nią połączyć. I tak Śmierć zabrała drugiego brata. Choć Śmierć szukała trzeciego brata przez wiele lat,nigdzie nie mogła go znaleźć. Dopiero kiedy był w bardzo podeszłym wieku,zdjął z siebie Pelerynę-Niewidkę i dał ją swojemu synowi. A wówczas pozdrowił Śmierć jak starego przyjaciela i poszedł za nią z ochotą.i razem,jako równi sobie,odeszli z tego świata.*-zakończyłam baśń o Trzech Braciach. Alec już zasnął,a reszta prócz kierowcy już dawno spała. Deszcz przybrał na sile,a ja się zamyśliłam nad przenośnią tej baśni,a właściwie opowieści. Wszelkie wysiłki człowieka,być nieśmiertelnym są z góry skazane na porażkę. Śmierć zawsze po nas przyjdzie,będzie cierpliwie czekać,aż w końcu się doczeka i weźmie dusze zmarłego ze sobą do innego świata. Czarownicy też mogą umrzeć,choć jeśli ktoś ich pokona i zabije. Wszyscy kiedyś umrzemy. Taki jest nasz los.



                                               *******************************
Witajcie! Gdyby co mnie tutaj nie było i nie dodałam rozdziału! Pamiętajcie! Mam w końcu ten szlaban na komputer,ale korzystam z okazji,że nikogo nie ma w domu i w dodatku jest noc. Następny rozdział pojawi się niebawem (zapewne w podobnych okolicznościach).
* Opowieść o Trzech Braciach zapewne znacie z HP. Przepisałam ją z książki (Baśnie Barda Beedle'a) J.K. Rowling.
To tyle na razie! Do zobaczenia!